Bajki

BAJKA O KRÓLOWEJ LODU

Kiedy Kaj tu przybył, jego serce zmroziła lodowa materia i nie pamiętał o niczym, ani o nikim. Nie wiedział, kim był, skąd się wziął, ani czym jest miłość i współczucie. Tak bardzo wierzył w to, co go otaczało, że kraina lodu pozostawała jego jedyną rzeczywistością i jego pamięcią. Tak było z nim i wieloma mieszkańcami naszej krainy. Jednak co jakiś czas pojawiał się ktoś, kto „dręczony" błogosławieństwem wątpliwości starał się - choćby na drodze intelektualnych rozważań i prostych przykładów - poszukiwać odpowiedzi na pytanie o cel naszej egzystencji. Wywoływało to ogólne poruszenie. Można było wtedy usłyszeć: „Spójrz, jeśli wszystko jest lodem, to czym jest śnieg ? Musi być coś poza naszą krainą". Kiedy Królowa Lodu słyszała podobne stwierdzenia, z wściekłością uderzała swoją laską o pałacową podłogę, a ta rozlatywała się na mnóstwo drobnych kawałeczków: „Oto, czym jest wasz śnieg !" - krzyczała. "Lodem, który w gniewie zamieniam w pył. Z wami mogę zrobić to samo". Przyznam szczerze, że i ja nie byłem przekonany porównaniami ze śniegiem, lecz zastanawiał mnie fakt złości królowej na każdą myśl mówiącą o tym, że istnieje coś innego niż kraina lodowej materii.

Byli jednak i tacy, którzy posuwali się znacznie dalej, głosząc, że wszystko jest płynne i gdyby tylko zmienić temperaturę, mogliby uzyskać niezliczone ilości esencji zwanej wodą. Mawiano, że w ukryciu prowadzi się nawet tego typu eksperymenty. Jednak podobne opowieści wywoły­wały śmiech nawet u najświetniejszych umysłów: „Skoro wszystko jest tą wodą - żartowali - to może rano moje sanie rozpłyną się". Wtedy już wszyscy wybuchali śmiechem i tyle było pożytku z rewolucyjnych teorii. Autorytetom nikt nie śmiał przeczyć.

I tak przyszedł czas, gdy również Kaja poruszyły opowieści o płynnej esencji zwanej wodą. Zaintrygowany szerzącymi się pogłoskami, sprowadził pewnego dnia - do tajemnej komnaty - człowieka, który ponoć potrafił wykonać owy eksperyment z esencją. Człowiek ten, przez pięknie wypolerowaną lodową soczewkę przepuścił promienie Słońca wprost na pokruszone kryształki lodu. Ku naszemu zdziwieniu, po pewnym czasie, ujrzeliśmy substancję jeszcze bardziej przezroczystą niż lód i jeszcze rzadszą niż śnieg, która lepiła się do naszych palców. „Więc nie wszystko jest lodem! " - wykrzyknął ku naszemu przerażeniu Kaj i wybiegł z komnaty. To właśnie wtedy coś uległo w nim przemianie. Już następnego dnia, przechodząc obok mnie, szepnął tajemniczo: "Powiem więcej. Wszystko jest wodą". Wtedy byłem przestraszony jego kolejnymi myślami, a raczej tym, jak zareagowałaby Jej Wysokość, gdyby dowiedziała się o eksperymencie.

Sama królowa zaczęła czuć się źle w obecności Kaja, choć ten niczym nie zdradzał swych odkryć. Czuła jednak, że coś jest inaczej i że jego myśli nie są skupione na niej i jej królestwie lodowej materii.

Dziś Kaja nie ma już wśród nas. Pewnego dnia po prostu zniknął, mówiąc coś o miłości, swoim pochodzeniu i uniwersalnej esencji, z której ponoć zbudowany jest cały wszechświat. Królowa ogłosiła wtedy, że Kaj został porwany przez zazdrosną o jego urok dziewczynę.

Hmm. Bez względu jednak na jej wersję widuję go czasami w moich snach mówiącego: „Muszę skończyć ci historię, jaką zacząłem opowiadać w kilka dni po naszym tajnym eksperymencie. Otóż nie wszystko jest także wodą! Gdy poddasz ją ociepleniu, zacznie parować. Para to taka rzadka substancja, przez którą można przenikać i która umie wznosić się ku niebu." Przenikać!? - wykrzykiwałem oburzony we śnie. Co ty opowiadasz? „Słuchaj dalej -uspakajał mnie Kaj. - Owa para także nie jest kresem. Gdy rozrzedzisz ją, będzie tak rzadka, że nie uda ci się nawet jej zobaczyć." - Zobaczyć? Nie może istnieć coś, czego po prostu nie widać! - znów wykrzyknąłem. Kaj jednak kontynuował: „Drogi przyjacielu, to czego nie widać, ta rozrzedzona para, to Esencja Ostateczna. Jest we wszystkim. W tobie i poza tobą. W tym, co widzisz i czego nie widać. Nawet nią oddychasz, tam w krainie lodowej materii. Albowiem i lód, i śnieg, i woda, i mgła, wszystko to, jest ową rozrzedzoną - mniej lub bardziej widzialną lub niewidzialną, twardą lub przenikającą - esencją ostateczną. Różne rzeczy mają po prostu różną gęstość, ale zbudowane są z tej samej esencji! Nawet królowa jest z niej zbudowana! Lecz nie mów jej o tym - powiedział Kaj, zaśmiewając się. Nie wytrzymałaby takiej wiadomości".

Cóż... Choć to jedynie sny, czasami zastanawiam się nad nimi: przenikać przez parę...?, esencja ostateczna...? To samo, o różnej gęstości...? Czy to możliwe? Wodę co prawda widziałem, ale nie wiem, czy nie było w tym jakiegoś kuglarstwa. Czasami także zadaję sobie pytanie, dlaczego Kaj odszedł? Może rzeczywiście są inne miejsca. I jak to się stało, że odkrył rzeczy, których ja nie poznałem? Może po prostu chciał dostrzec coś, co ja sam zignorowałem? Nie wiem. Czas iść spać. Jutro przecież kolejny, ciężki dzień w pałacu Królowej Lodu...

                                                            Fragment książki Ghala  "Ty dokonasz przemiany świata".

 

BAJKA O ORLE, KTÓRY NIE WIEDZIAŁ KIM JEST

    Pewien człowiek znalazł jajko orła. Zabrał je i włożył do gniazda kurzego w zagrodzie. Orzełek wylągł się ze stadem kurcząt i wyrósł wraz z nimi. Orzeł przez całe życie zachowywał się jak kury z podwórka, myśląc, że jest podwórkowym kogutem. Drapał w ziemi szukając glist i robaków. Piał i gdakał. Potrafił nawet trzepotać skrzydłami i fruwać kilka metrów w powietrzu. No bo przecież, czyż nie tak właśnie fruwają koguty?
    Minęły lata i orzeł zestarzał się. Pewnego dnia zauważył wysoko nad sobą, na czystym niebie wspaniałego ptaka. Płynął wspaniale i majestatycznie wśród prądów powietrza, ledwo poruszając potężnymi, złocistymi skrzydłami. Stary orzeł patrzył w górę oszołomiony.
– Co to jest? – zapytał kurę stojącą obok.
– To jest orzeł, król ptaków – odrzekła kura. – Ale nie myśl o tym. Ty i ja jesteśmy inni niż on.
Tak więc orzeł więcej o tym nie myślał. I umarł wierząc, że jest kogutem w zagrodzie.
                                    

                                             Anthony de Mello

 

BAJKA O KRÓLU RYBAKU I ŚWIĘTYM GRAALU.

   Historia zaczyna się, gdy król był chłopcem i musiał spędzić samotnie noc w lesie, aby dowieść swojej odwagi, że może zostać królem. Będąc w lesie miał objawienie. W ogniu, pośród płomieni ukazał mu się Święty Graal, symbol bożej łaski. I Głos przemówił: „Ty będziesz strażnikiem Graala, który uzdrawia ludzkie serca”.
   Ale chłopca zaślepiła wizja życia przepełnionego władzą, sławą i pięknem. I w tym stanie głębokiego zachwytu, przez krótką chwilę poczuł się nie jak chłopiec, ale jak niepokonany w niczym władca, jak sam Bóg. Sięgnął więc w ogień po Graal, ale on zniknął. Ogień zaś pozostawił na ręce chłopca straszliwą ranę.
   W miarę jak chłopiec dorastał, jego rana stawała się coraz głębsza, aż pewnego dnia, gdy stał się królem, życie straciło dla niego sens. Wyzbył się wiary w ludzi, a nawet w samego siebie. Nie potrafił kochać i czuć się kochanym. Miał dosyć doświadczania życia - zaczął umierać.
   Pewnego dnia do zamku trafił głupiec-włóczęga i zastał w nim smutnego, cierpiącego króla. Ponieważ był prostym człowiekiem, nie ujrzał w nim króla, lecz samotnego, pogrążonego w bólu człowieka. Zapytał więc króla: „Co ci dolega, przyjacielu?” Król odrzekł: „Jestem spragniony. Potrzebuję trochę wody, aby przepłukać gardło”. Włóczęga wziął kielich stojący przy łożu, napełnił go wodą i podał królowi. A gdy król zaczął pić, poczuł, że jego rana cudownie się zgoiła. Spojrzał na swoje dłonie i ujrzał w nich Święty Graal, ten sam, którego szukał całe swoje życie. Odwrócił się do głupca i spytał ze zdumieniem: „Jakim cudem odnalazłeś to, czego moi najmężniejsi rycerze nie mogli znaleźć?”. Ten odpowiedział: „Nie wiem. Wiem jedynie, żeś był spragniony.”     

 

BAJKA O WODZU IROKEZÓW

Stary wódz Irokezów uczy wnuka, jak żyć.
 „W mojej duszy toczy się straszliwa walka. Taka sama toczy się w tobie i w każdym człowieku. Walczą tam ze sobą dwa wilki. Pierwszy przypomina mi o tym co złe: o złości, winie, wstydzie, zazdrości, urazach, litowaniu się nad sobą, nieuczciwości, braku wiary w siebie i egoizmie. Drugi - o tym, co dobre: radości, spokoju, miłości, pogodzie ducha, pewności siebie, odwadze, serdeczności, pokorze, hojności, szczerości, współczuciu i wierze".
Chłopiec patrzy na dziadka szeroko otwartymi oczami, zastanawia się i w końcu pyta: „A który wilk zwycięży?".
Wódz odpowiada spokojnie: „Ten, którego karmię".

 

BAJKA O DWÓCH STARUSZKACH

   Na rozstaju dróg grało na instrumentach dwóch staruszków-żebraków. Jeden na flecie, drugi na organkach. I choć było południe, i choć świeciło słońce, i choć do kapelusza nie wpadła im jeszcze ani złotówka, a obaj czuli głód, jeden z nich podniósł się i odszedł, szukając lepszego miejsca na zarobek. Odszedł, choć byli dobrymi znajomymi. Co się potem z nim stało, nie wie nikt, ale ten zostawiony umarł w końcu z głodu, bo nikt od dawna tych dróg nie przemierzał…
   Na rozstaju dróg grało na instrumentach dwóch staruszków-żebraków. Jeden na flecie, drugi na organkach. I choć było południe, i choć świeciło słońce, i choć do kapelusza nie wpadła im jeszcze ani złotówka, a obaj czuli głód, jeden z nich podniósł się i odszedł, szukając lepszego miejsca na zarobek. Odszedł, choć byli dobrymi znajomymi. Co się potem z nim stało, nie wie nikt, ale ten zostawiony umarł w końcu z głodu, bo nikt od dawna tych dróg nie przemierzał…
   Na rozstaju dróg… – po co znów to czytasz? Idź i ukrój sobie chleb. Zamartwianie się i grób przeszłości zostaw innym. Ale gdy będziesz już napełniać żołądek, to nie zapomnij, że ta przypowieść, nawet we fragmencie dotyczącym ciebie, nie zawiera morału, choć ty wciąż do wniosków dochodzisz. Umysł cię zwodzi tak samo jak rozdzielił tych dwóch staruszków. Brakło tam serca, brakło tam uczuć, a te, na wnioskach i podpowiedziach nie są oparte…

                                           Przekaz od Góry, spisał Z. J. Popko

 

 

Wszystkie prawa zastrzeżone.Strona wykonana przez Strony WWW - doneta.pl