Przekazy od Góry

W zakładce tej umieszczać będę przekazy odebrane przez warsztatowców Zbyszka Popko, które pochodzą z wysokich poziomów Głębi PWW.

 

          MODLITWA – ALEJA ZWYCIĘSTW
           (doświadczanie mocy sprawczej)

   Ukazała mi się postać potężnego Rycerza, w jednej ze swych dłoni trzymał kulę Światła, złożoną z wielu kryształów, która była jak artefakt i usłyszałam:
Odzyskane cząstki siebie – to odzyskane kryształy – zbieraj je, zbierz je i zamknij w dłoni (jak kulę).
    I dalej głos powiedział:
Powróceni -  bądźcie do siebie, scaleni, zjednoczeni z mocą, która i tak Wasza jest, bo została Wam dana i jest Wam przynależna.
Nikt nie ma prawa sięgnąć po nią i zabrać Wam ją, jedynie obłudny, szatański system Was ogłupił i zniewolił, ale już wiecie, iż nie-wasze to jest.
W snach moich cały czas tkwicie i tam Świetlisty Oręż stanowicie.
Dla Was żyzne pola i łąki zasiane – na wieczność Wam dane. To Wasza Ziemia jest i tylko w mym sercu odrodzi się.
Z mego serca Was wypuściłem i ścieżki naznaczyłem, podnieście czoła, wyprostujcie ramiona – z mym wsparciem – żadna zła siła Was nie pokona.
Czas niewolnictwa minie bezpowrotnie, jeżeli na Świątyni Serca wejdziecie stopnie.
Aleją Zwycięstw kroczą Rycerze, odzyskując ZE MNĄ Przymierze.
Z Kryształu – tylko kryształ  powstanie i będzie nosił MOJE IMIĘ:

JAM SIĘ NARODZIŁ, JAM POWSTAŁ Z UŚPIENIA.
RYCERZ IDZIE I ZAWSZE WSZYSTKO ZMIENIA.
WEDLE PRAW BOŻYCH DAWNO USTANOWIONYCH.

Mocą Praw Moich, Światłem Zbawienia, Rycerz idzie i wszystko zmienia.
I nie o walkę tutaj chodzi, lecz o waleczność, o niezłomność, o nieugiętość, o nieskończoność - o nieśmiertelność...
O Waszą niewinność Dziecka Bożego, o czystość Serca – Człowieka Prawego.
Zmiany siejcie wszędzie jak kryształy, jak ziarna na polach – a przyjdzie czas pola zaorać, a z nich powstaną zastępy Rycerzy i nawet gdy ciemność się z nimi zmierzy, to oślepiona dalej za Wami nie pobieży.
W blasku MEJ PRAWDY nic nieprawego się nie utrzyma, nic karku nie zegnie – taka w tym SIŁA. W Was ma nadzieja – Kryształowe Dzieci – z jednego kryształu powstaniecie i tak powstaliście – Cudem Moim – już odrodzonym.

                    Agata P.
                    Rusinowice, 18.06.2017

 

               PO CO TU JESTEM?

  
Poczułam, że płynę w powietrzu jako czysta świadomość i moim oczom ukazał się taki obraz:
zobaczyłam w  korytarzu wolno posuwające się w szeregach rzędy postaci, które przesuwały się  jakby na taśmie w taki automatyczny, wręcz mechaniczny sposób do końca korytarza, za którym znajdowała się ciemna czeluść, taka przepaść. Całe wnętrze przypominało taką jakby fabrykę z ruchomymi pasami, na których postacie te przesuwały się do przodu, a potem - spadały w dół... Twarze ich były nieruchome, jak zawoskowane, cały czas przesuwały się takim monotonnym ruchem do przodu, wydawały się być w uśpieniu jak manekiny.  
Chwilę obserwowałam tą scenę zanim zrozumiałam, że są to ludzkie dusze, które idą na zatracenie, w ogóle o tym nie wiedząc, i że to jest właśnie martwy stan... ujrzenie tego i odczucie było po prostu straszne, poczułam, że gdybym weszła w emocje – rozpadłabym się na milion części, ten ból byłby nie do zniesienia - poznać prawdę i nie móc nic zrobić?? Nie...
Na szczęście miałam zablokowane myśli i emocje, byłam tam tylko obserwatorem, lecz nie znalazłam się tam przypadkiem, celowo zostało mi to pokazane, abym mogła podzielić się tym z innymi, zrozumiałam, że muszę zrobić wszystko, aby je ocalić, że po to tu m.in.jestem i że ten czas jest teraz - i nie ma chwili do stracenia... gdzieś w głębi siebie usłyszałam głos:

   „Zobacz, ilu czeka na zbawienie? Idź do nich teraz, z otwartym sercem i działaj póki czas, a zostało go niewiele. Poruszaj ich serca, struną w nich bądź najgłębszą, najpiękniejszą, pieśnią bądź na ustach wielu – miłością poruszaj... Być może dla niektórych – jesteś jedynym wybawieniem, a oni idą na zatracenie.... Spójrz, jak toną w mroku – uśpieni – Światła w sobie nie widząc...
Bądź wśród nich jedynie Światłem, bądź niczym więcej – oświetlaj ich drogę Światłem, aż poczują je w sobie.
Ścieżki losu przygotowane są, na co czekasz? Wejdź już w nią – przy swojej wizji jedynie się nie upieraj, tylko serce na wszystko otwieraj. Sobą bądź – cudowną, wspaniałą – już jesteś tak zbudowaną.
To co ujrzycie – jest już zrobione, z boskiego pozimu – już załatwione.
Wasze ścieżki wspólnie splecione – w Śnie Ojca dla was zrobione. Wy bądźcie drogą i przekazem, wy będziecie działać już razem.
Przyszłaś do zmian – to zmieniaj, bo możesz; w polu zaoraj, to co możesz.
Trzeba pracować, trzeba się trudzić, aby powinność w sobie obudzić.
Jako sen Ojca tutaj jesteście – kiedy to zrozumiecie wreszcie? W jedności siła, w jedności moc, OJCA to siła – i rozproszy każdą mroczną noc...
To już jest – działa – czy nie widzicie jak to wplecione jest w wasze życie?
To jest wspólne i zawsze takie było – teraz jest waszą realną siłą...”

  
Gdy skończyła się modlitwa, długo jeszcze siedziałam poruszona, a jednocześnie wewnętrznie spokojna, bo już zrozumiałam, poczułam, co jest najważniejsze, jaki jest cel i po co to tak naprawdę tu jestem? Sceny nałożyły się się na siebie jak puzzle i stworzyły spójny obraz, dopiero teraz zdałam sobie sprawe z tego, jak śmieszne i małe były moje dotychczasowe „problemy”, jak nagłe wszystko zmalało i ucichło wewnątrz mnie.
Gra toczy się na innym szczeblu i chodzi tu o znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać. Najważniejsze  w tym wszystkim jest – zrozumienie, świadomość, że mogę coś jeszcze zrobić, zmienić, że mam do tego Prawo i Moc, i że nie jestem w tym sama, że jest nas więcej, i że stoi za tym OJCIEC – patrzy na nas,wspiera – i jest naszym największym orężem, orężem nie do pokonania, bo Jego Miłość jest najpotężniejszą siłą.
MY NIĄ JESTEŚMY...

                    Agata P.

 

          PRZEKAZ OSOBISTY

    Jestem TYM kim TY jesteś... Jestem szczeliną między zębami, włosami, skórą, jestem każdą Twoją łzą, każdym gorącym pragnieniem Twojego serca, jestem w każdej Twojej modlitwie – gdy mówisz do mnie - to mówisz to do siebie.
    Wszystko o co prosisz jest słyszalne i jest we mnie zawarte - bo Ja Jestem Wszystkim – we wszystkim, więc i Tobą – jestem tym samym co w Tobie, to i w mamie, tacie, kocie – w każdym okruszku, bo wszystko jest Mną, wszystko jest ze Mnie stworzone i we Mnie zawarte.
    Tak naprawdę wszystko jest doskonałe. Jestem każdą Twoją niedoskonałością, tzn. wszystkim tym, co uważasz w sobie za niedoskonałe, a to i tak jest doskonałe, bo jest Mną, jest ze Mnie utkane. Każdy z was to także indywidualny kod, do każdego jest indywidualny klucz, ale materia, która to tworzy – jest jednaka. Zobacz, jak wszystko cały czas płynie, przemieszcza się. To wy jesteście kodami i wy przekształcacie przestrzeń, ożywiacie materię.
    Pokochaj każdą swoją niedoskonałość - bo ona i tak zawarta jest we Mnie i Mnie tworzy. Nie jestem na zewnątrz, jestem w Tobie, jestem Tobą - MY – to jedno – płynąca przestrzeń. A to o co prosisz – jest w Tobie i tylko w Tobie – bo JA TAM JESTEM.
    W każdej chwili możesz uzdrowić wszystko – prosisz o to Mnie na zewnątrz, odwołując się  jak do wielkiej siły poza Tobą. A ta siła jest tam, ale głównie jest w TOBIE – tutaj nie ma rozdzielenia.
    Przepływam przez Ciebie – tworząc Cię jednocześnie – jako doskonałość, jeśli nie stawiasz oporu – opór  zniekształca falę, którą jestem. Ja płynę, płyń ze mną. Skoro jesteśmy JEDNYM,  możemy dokonywać cudów razem – nie w oddzieleniu – ty mała, ja wielki – to iluzja...
    CUD TO TY. JA JESTEM W TOBIE - POZWÓL WIĘC MI DZIAŁAĆ POPRZEZ CIEBIE – na wszystko,  a zobaczysz jakie to wszystko proste.  Kochaj wszystkie moje formy na ziemi, przejawiaj się we wszystkim.
    Kocham Twoje lenistwo, zaprzeczanie sobie, choć nie jest to wskazane, choć nie jest to budujące – ale też kocham, bo to TY zawsze jesteś i będziesz moim dzieckiem, w każdej formie i postaci. JA KOCHAM  bezgranicznie, a Ty - masz się tego nauczyć – odrodzić w sobie.
    Kocham każdą Twoją niedoskonałość, bo i tak TO JA nią Jestem... Nie ma niczego „złego”, bo wszystko jest Mną – jest krystaliczną siecią i wszystko jest ze Mnie utkane i łączy się ze Mną. Ten  przekaz – to także TY. Nie ma rozdzielenia, nie ma rozerwania, są tylko inne kształty, formy, kolory – ale to tylko obraz, hologram dla umysłu – nakładka.
    Przenikam wszystko i wszystko przenika Mnie. Kocham Twoje serce, bo Jestem jego biciem, pulsem, to Ja - poruszam się poprzez Ciebie – oddycham dzięki Tobie i doświadczam życia. Kocham Twój opór, niechęć – choć nie jest to objaw miłości, ale chwilowego rozwibrowania. To też kocham – czy nie rozumiesz, że KOCHAM  WSZYSTKO, CO TWORZYSZ... ŻE KOCHAM – POMIMO WSZYSTKO? Nawet niedoskonałość – bo i ona zaprowadzi Cię do mnie.
    To i tak nie ma znaczenia, bo Jesteś  Mną, a Ja  kocham wszystko, bo Moje źródło jest wieczne – i jest ciągłością – początkiem i końcem. To co jest niedoskonałe w Tobie - to jest tylko Twoja ocena – Jestem poza nią obecny i ciągle Jestem miłością, która  teraz wyraża się  poprzez tą „niedoskonałość” . To tylko forma, jeśli tylko chcesz – zmieniaj – boską formę w sobie, zmień formę niedoskonałości w sobie, skoro ta forma Ci nie odpowiada. Użyj swojej mocy, która jest i Mną i Tobą.
    Kocham każdy Twój opór i każdą sprzeczność – w Tobie i tak Cię kocham, nawet jak błądzisz w mroku i iluzji - to nadal - cały czas - Jesteś Moim dzieckiem i tego nikt i nic nie zmieni:)
    Patrzę jak się potykasz, gubisz - jak na nieporadne dziecko i uśmiecham się cały czas i cały czas Cię kocham i wierzę w Ciebie – Jesteś moim wzorem, moją cząstką i ona i tak zawsze będzie w Tobie i kiedyś się obudzi. Przyjmę Cię ze wszystkim co masz, co tworzysz - bo nigdy nie odrzucę mojego ukochanego dziecka i nic innego nie ma znaczenia. Żyj, tańcz, baw się, stwarzaj co chcesz – aby nieść innym radość i obudzenie. Bądź sobą, bądź naturalna, bo już jesteś doskonała... cały czas jesteś doskonała, a błądzenie jest chwilowym zapomnieniem o Mnie, o prawdzie.
    Przełóż moją miłość na rzeczywistość i trwaj  w niej – to wystarczy. Nie trzeba nic więcej. Wszystko możesz zmienić - w każdej chwili. Na cokolwiek spojrzysz - JESTEM, jestem tym stworzeniem, meblem, istotą – i to mnie prosisz o uzdrowienie (ten mebel). Nie możesz się niczego bać, bo wszystko jest miłością i MNĄ - TO JA JESTEM WSZYSTKIM na co patrzysz.
    Lęk nie istnieje tak naprawdę – jego naprawdę nie ma – to urojenie. TO JA JESTEM PRAWDĄ, TO ZE MNIE CZERPIESZ SIŁĘ – jak wodę ze źródła. Odnoś się tylko do Mnie – bo we Mnie jest Wszystko – punkt skupienia i Moc Twoja. Siła i wybawienie. A ja objawiam się jako dary, jako doświadczenia, np. choroby...
    Nie ma pojęcia choroby, zdrowia – bo wszystko to doskonałość. ZOBACZ we wszystkim MIŁOŚĆ  A PRZYJDZIE TWOJE UZDROWIENIE, PRZEBUDZENIE. BO TO JA JESTEM WSZYSTKIM I WSZYSTKO MNIE STANOWI.
    Jeżeli czegoś boisz się, lękasz, doświadczasz wtedy tego strachu, lęku, a to nie jest  moje i nie pochodzi ode mnie. Jeżeli kochasz – to wtedy doświadczasz miłości – dotykasz mnie w każdej formie i postaci. Miłość – nie zna lęku. Lęk jest zaprzeczeniem miłości. I Mnie. Ale to Ty dokonujesz wyboru. Zdecyduj, bo takie potem będzie Twoje życie.
    Dla nieświadomych - Jestem gdzieś tam w niebie - i to powoduje oddalenie, dla świadomych Jestem – Wszędzie i to jest połączenie, to jest bycie... Jako miłość – przenikam sobą wszystko.
    Bóg jak czegoś pragnie, to wypowiada życzenie i to się przejawia, dzieje się i nie myśli już o tym. Spełnienie – nie wymaga myślenia. Chcesz - i masz to - stwarzasz w jednej chwili.
    Nie gromadźcie darów poza sobą - gromadźcie dary w sobie. Stań się kroplą w oceanie i oceanem - i cały czas płyń. Wszechświat jest w ruchu i Ty w nim jesteś, nie ma przestoju... doceń tą chwilę tutaj – TO ŻYCIE i doświadczaj jego smaku w pełni...

                    Agata P.
                    marzec 2014

 

Sen o Alcatraz

   Jak sięgam pamiecią w różnych momentach mojego życia pojawiały mi się sny prorocze, symboliczne, wizyjne i odpowiednio zinterpretowane pomagały w zrozumieniu pewnych problemów, spraw, czasem ostrzegały, za pomocą określonych symboli, a czasami były tylko różnymi wizjami z poprzednich wcieleń. Obrazy w głowie przelatywały wtedy jak  na wielkim monitorze, pojawiały się różne odczucia, stany, dusza  pokazywała dawne przeżycia. Nawet  kiedyś prowadziłam taki pamiętnik snów, w którym zapisywałam co ciekawsze wizje.
Odkąd zaczęłam uczęszczać na warsztaty do Zbyszka, moja wiedza stopniowo zaczęła się poszerzać, a świadomość rozwijać, doszła nowa symbolika i nowy wymiar rzeczywistości, z którego do tej pory nie zdawałam sobie sprawy.
Na jednym z wykładów Zbyszek mówił właśnie o Ziemii, jako o planecie czyścowej, na której mamy budzić się, wzrastać, odpracowując dawne przewiny... Mówił też, że mamy ograniczony ogląd rzeczywistości, najczęściej iluzyjny, że podlegamy szeregu ograniczeniom, blokadom, z których w ogóle nie zdajemy sobie sprawy, że bierzemy udział w grze, w której jesteśmy zaledwie pionkami i że Ziemia jest takim swoistym Alcatraz. Ograniczeni systemowymi programami, zawężeni w fizycznym patrzeniu na świat, biegamy w ogłupieniu jak kury w kurniku od ściany do ściany, albo przesypiamy na grzędzie całe swoje życie – nie wiedząc kim naprawdę jesteśmy...
Te słowa głęboko utkwiły w mojej pamięci, wszystko powoli zaczęło się zgadzać z moimi odczuciami. Zawsze czułam się nieswojo, coś mi się nie zgadzało w życiu i głos wewnętrzny podpowiadał, że jest inaczej, mówił, żeby iść dalej i szukać prawdy o sobie i rzeczywistości.
Któregoś razu pojawił mi się właśnie taki sen... Moim oczom ukazał się zamglony, szarawy obraz jakiegoś tłumu. Ludzie zachowywali się dość dziwnie: biegali chaotycznie we wszystkie strony, czasem szamotali się ze sobą, czasem kłócili, krzyczeli, nawet zabijali, czuć było wokół gęstą, ciężką atmosferę. Ukazywane były też sytuacje, w których znajdujemy się na co dzień, ale jakby w wykrzywionym zwierciadle. Miny, gesty były zwielokrotnione, a ludzie zachowywali się jak w amoku. Było to bardzo przytłaczające i nieprzyjemne odczucie.
Nikt mnie nie widział, byłam tam tylko obserwatorem. Czułam opiekę i prowadzenie, więc spokojnie dałam się dalej prowadzić moim przewodnikom. Nagle spojrzałam w górę i ponad tłumem ujrzałam bardzo wysokie mury, a na nich rozstawionych takich wysokich strażników z karabinami. Bacznie obserwowali to co się działo na dole i co jakiś czas strzelali do ludzi.
Nikt nie padał, ale tam gdzie padł strzał - człowiek od razu wpadał w złość, agresję, albo dostawał szału i atakował drugiego.
Przez chwilę patrzałam na to w osłupieniu zanim zrozumiałam, iż te „pociski” potęgują czy wyzwalają w ludziach same negatywne emocje, a nie zabijają ich, nie taki był ich cel.
A strażnicy pilnowali, aby cały czas w tym zamieszaniu ludzie walczyli ze sobą i wykańczali się wzajemie na różne sposoby; w ten sposób ich gnębili. To było straszne, tak obserwować jak ludzie niszczą się nawzajem, nie wiedząc o tym, jak są sterowani i wykańczani. Z góry widać było, jakby to była wielka plansza, a ludzie uczestniczyli w jakiejś grze, zwanej życiem...
Wyglądali na niej jak nieświadome niczego marionetki, którymi steruje wielki system. Miałam też wrażenie, że stoi za tym jakaś potężna, niszcząca siła i że ona potrzebuje tych ludzkich emocji, ponieważ karmi się nimi.
Nie było we mnie lęku, jednak czułam wewnętrzny niepokój, czy ktoś tam przypadkiem mnie nie zobaczy i nie zaatakuje? Choć czułam się też uczestnikiem tej sceny - na szczęście byłam niewidzialna i bezpieczna.
Następnie moi przewodnicy dali mi znak, aby przejść dalej za mur, obawiałam się jak to zrobić przy takich zaporach? Jednak bez najmniejszych problemów po prostu przepłynęłam przez mur jako niewidzialna chmura. Poczułam coś w rodzaju ulgi, gdy przedostałam się na zewnątrz.
Obraz zaczął się powoli zmieniać, klarować i nabierać kolorów. Z tej mrocznej mgły zaczął wyłaniać się obraz cudownej, wręcz bajkowej  krainy...
Zobaczyłam piękną zieloną dolinę, z malowiczymi wzgórzami, wszędzie były kolorowe kwiaty, trawy, drzewa, śpiewały ptaki. Na świetlisto-błękitnym niebie świeciło słońce, wiał lekki wietrzyk, a  powietrze było czyste i rześkie. Wszystko przesycone było Światłem i cudownymi energiami - spacerując tam czułam się jak w niebie, czy raju. W pewnym momencie ujrzałam strumyk, który łagodnie wił się przez środek doliny. Szłam wzduż niego wsłuchując się w szum wody.
W pewnym momencie ujrzałam siedzącą nad nim grupkę ludzi. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że na dużym kamieniu nad strumykiem siedział ktoś starszy, jakby przewodnik i opowiadał różne rzeczy, a oni siedzieli wsłuchani w jego słowa. Choć nadal byłam niewidzialna przysiadłam z boku i również zaczęłam się przysłuchiwać. Słowa przewodnika wpływały kojąco na wszystkich, a płynąca z nich mądrość łagodnie rozlewała się w przestrzeni. Zgromadzeni ludzie wyglądali na odprężonych i szczęśliwych, siedząc przy szemrzącym strumieniu słuchali i chłonęli prawdę o sobie i o świecie. Woda miała też inny, symboliczny wymiar - można było ją pić, była źródłem wiedzy i oczyszczenia.
Zastanawiał mnie fakt, jak to jest -  tam mroczna rzeczywistość, a tutaj taka jasna -  i o co chodziło w tej wizji?
Przemieściłam się na drugą stronę strumienia i popatrzałam na to z innej perspektywy.
W dali na horyzoncie ukazał się szary mur ze strażnikami, a ja nadal przebywałam po drugiej stronie muru, w tej jasnej rzeczywistości.
Zrozumiałam, że te dwa światy istniały-istnieją... równolegle. Zrozumiałam, że cały czas  możemy przebywać w tej, lub w tamtej rzeczywistości, że tam za murem toczy się wojna energetyczna, gdzie ludzie są oprogramowani, zniewoleni i żyją jak w więzieniu, jak w Alcatraz.
A jednocześnie istnieje inna rzeczywistość, gdzie jest miłość, radość, spokój, rajskie ogrody, Światło, a ludzie są wolni i szczęśliwi.
Przyszło do mnie też głębsze zrozumienie, że cały czas mamy wybór, że to wszystko nosimy w sobie: piekło, niebo – to są stany, które stwarzamy, którymi jesteśmy na co dzień i tylko od nas zależy – co wybierzemy.
Ulegając programom, myślom, emocjom - sami stwarzamy piekło lub niebo - dla siebie i innych i że cały czas możemy to wszystko zmienić. Wyjść poza mury własnych ograniczeń, zawalczyć o siebie, swoje szczęście i tego uczyć innych.
Zrozumiałam, że sama wiele lat przebywałam w tym więzieniu, dusiłam się i że nadszedł wreszcie czas, aby to zmienić i podążyć właściwą drogą... ku wolności i szczęściu, ku wyzwoleniu.
Gdy już się pozna prawdę o otaczającej nas rzeczywistości, warto nadać odpowiedni kierunek naszym myślom, dążeniom, celom i  ukierunkować je tak, aby na zawsze już opuścić więzienne mury, przejść na drugą stronę i stworzyć niebo dla siebie i innych.
Trzeba zawalczyć o siebie, pokonać słabości, zmienić się po to by móc potem nauczyć tego innych, którzy są tego nieświadomi, pokazać im drogę wyjścia z pułapki, jaką stworzył system.
Bo przecież wszyscy jesteśmy tak samo cenni dla Boga, jesteśmy jego ukochanymi dziećmi, jesteśmy Jednością - kiedyś wszyscy byliśmy w Raju i wszyscy mamy tam powrócić.
Życie ma być dla nas wszystkich tworzeniem Edenu, drogą do Nieba, a nie więzieniem...

                                           Agata P

 

ŚPIĄCY  RYCERZE:
(Ogień Przemiany - Odrodzenie DNA)

    W tej modlitwie bardzo silnie zaznaczył mi się aspekt sił przyrody, kamienia i ognia, zobaczyłam jak następuje połączenie tych czynników, jak rodzi się i tężeje ogień przemiany – ogień życia, jak odradza się nasze pierwotne DNA – poczułam jakby boski oddech...
    Ukazał mi się taki bajkowy, wręcz magiczny obraz śpiącego w dolinie między wysokimi górami olbrzyma, był jak kamienny, śpiący posąg, obrośnięty pnączami, krzakami, drzewami. W pewnym momencie powoli zaczął przebudzać się, otwierać oczy, rozglądać się, oddychać, poruszać, tak jakby ktoś włączył mu zasilanie, zaczęło wracać do niego życie... Następnie wstał, strzasnął z siebie wszystko co go krępowało i zaczął iść przed siebie doliną, był tak potężny jak otaczające go góry, szedł na równi z nimi, odradzał się. Po jakimś czasie po prostu wszedł w górę i wtopił się w nią.
    Następnie ukazał mi się obraz jakby ogromnej, boskiej kuźni (czuć było potęgę tego miejsca), gdzie potężne olbrzymy wykuwały w ogniu wielkie ogniwa. Słychać było odgłos młotów, miechów, czuć było żar tego miejsca (zrobiło mi się b. gorąco). Poczułam i zobaczyłam jak roznieca się ten ogień na palenisku, jak idzie podmuch i wznieca się żar, to było b. silne odczucie...
    Następnie ukazały mi się potężne kamienne trony oparciami wtopione w skały, a gdy usiadły na nich te kamienne olbrzymy zobaczyłam, że one stapiają się z tymi tronami, stają się niezniszczalne i nieruchome, a jednocześnie stają się żywe, że płonie w nich ten wieczny ogień, ten żar z paleniska, a one oddychają wewnątrz tym ogniem...

    Równolegle do tych obrazów usłyszałam taki oto przekaz:
     „Jest w Waszym DNA – ukryta wielka, pierwotna siła – z Wami scalona jak z barkami ramiona... Ciemność ją oplotła jak linami, ukryła – lecz ona jest tam cały czas i drzemie – czeka na swe  boskie tchnienie. Jak uśpiony olbrzym, jak tytan z gór powstaje, strząsa kurz z siebie i się rozpoznaje.
     Wstaje ze snu głębokiego, zaczyna iskrzyć, oddychać, wracać - jest zasilanie (równocześnie zobaczyłam, poczułam jak podmuch budzi tego olbrzyma z uśpienia) – olbrzym z uśpienia właśnie powstaje.
     Zaczyna iść między górami, jak równy z równym – ze szczytami. Idzie, kroczy – zewsząd czerpie siłę, wchodzi w górę i w nią się wtapia. Staje się skałą, powietrzem, drzewami – jest wielka siła między Wami. Stapia się z nią i integruje – ciemność niczego już nie popsuje.
     Sekwencje w DNA łączą się jak ogniste ogniwa – i wielka Moc z nich wypływa.
     W kuźni Stworzenia ukute ogniwa w ogniu przemiany – Moc wielka wypływa – jak lawa, wieczna rzeka - tworzy strumienie – na Was już czeka. Zastyga tworząc stałe pomosty, nierozerwalne duchowe zrosty.
     I tak powstają kamienne olbrzymy i kamienieją na swych tronach i żadna siła ich nie pokona. Scaleni w sobie – kamienni, trwali, ale w środku ogień ciągle się pali; jest wiecznie żywy, to w nim jest życie - i to kamienne i to ogniste ze sobą połączone – w boskim rytmie ze sobą scalone. Odnajdź się w tłumie żołnierzy, kamienny tron do Ciebie należy.
     Wszyscy to zróbcie, wszyscy poczujcie, wszyscy usiądźcie, wszyscy się scalcie i wszyscy się wreszcie odzyskajcie.”

                                   Agatella, Rusinowice 14.10.2017

 

 

Biblioteka Wiedzy

Gdy wszedłem do Wieczernika, Jezus wskazał mi palcem Święty Graal. Stał na końcu sali, na dwumetrowej kolumnie i wyglądał jak kielich. Z Graala wydobywał się dym – był cięższy od powietrza i delikatnie opadał. Podszedłem do niego i wlałem w siebie ten dym. Po chwili światło zaczęło przebijać się ze mnie na zewnątrz, tak jakbym popękał, a z tych dziur tryskało potężne światło.

Odwróciłem się, Jezus wziął mnie za rękę i wyszliśmy razem z Wieczernika. Skręciliśmy w prawo, minęliśmy dwoje drzwi i weszliśmy w trzecie. Było ciemno, wyglądało jakby to był las. Jezus wskazał mi palcem schody, które prowadziły spiralnie w górę po murach czarnej wieży. Ruszyłem więc nimi czym prędzej. Na górze, ze schodów wyszedłem na taras widokowy. Z góry widziałem potężny bór, gdzieniegdzie podrywały się ptaki lub coś co je przypominało. Czasami widać było drzewa, które poruszały się tak, jakby wielkie stworzenia tamtędy przechodziły – podobnie jak kot idący w wysokiej trawie. Obróciłem się i ujrzałem drzwi. Wszedłem przez nie i zobaczyłem ogromną, okrągłą salę, której ściany obłożone były książkami tak, że nie było miejsca na okna, tylko same książki. Na środku owej sali stał drewniany stół, długi na cztery metry, a przy nim siedziały dziwne postacie, ubrane w brązowe habity z kapturami na głowie. Siadłem naprzeciwko jednej z nich, oczy miała białe, brodę siwą i długą oraz przesuwała ręką po książce, jakby czytała ją brajlem. Podniosła lekko głowę i przesunęła do mnie książkę. Popatrzyłem na nią, a tam nic nie było – nie wyczuwałem niczego, po prostu białe kartki. Odsunąłem książkę z powrotem, a postać zaczęła się głośno śmiać i odezwała się do mnie:

 – Skąd się tu wziąłeś? Odpowiedziałem: – Jezus mnie tu przysłał. Pomruczała coś pod nosem i zabrała mnie na wycieczkę.

     I

Zaczęliśmy lewitować nad wodami i w końcu zostałem sam. Zobaczyłem chiński dach domu, w którym się nagle znalazłem, przyklejony do ściany. W ścianie znajdowało się okno bez szyb, tylko drewniane kraty, coś jak pergole. Stałem i przez okno widziałem Japończyków, którzy w pełnym chaosie strzelali do każdego, kto wyszedł na ulicę. Spojrzałem na izbę, a tam w rogu siedziała kobieta z dwójką małych, płaczących dzieci. Po mojej prawej stronie był miecz. Złapałem za niego i wyskoczyłem na Japończyków, siekając ich mieczem, a w tym samym czasie z innych budynków wyskoczyło więcej ludzi tak, że zdążyłem sieknąć trzech i dostałem strzał w głowę.

     II

Druga modlitwa – wchodzę do wieczernika, a Jezus od razu przerzucił mnie do mojego nauczyciela.

– Ojcze, pragnę byś podjął próbę nauczania mnie, będę się starał być pilnym uczniem.

– Ja twój nauczyciel przekazuję Ci cząstkę mocy do uruchomienia swojego potencjału. Spójrz na te księgi, jest zapisana w nich cała twoja wiedza przeżyta w innych wcieleniach. Jest też zawarta w nich wiedza innych ludzi. Wystarczy, że się nauczysz z tego korzystać. Podejdź do jednej z ksiąg , otwórz ją i ujrzyj chwilę z życia wziętą… Postaraj się zobaczyć tytuł – będzie naprowadzeniem na przeżycie.

Scena:

Jadę konno na przedzie kolumny. Zawróciłem konia i pogalopowałem w kierunku końca, mijając kilku konnych oraz sporą ilość niewolników skutych kajdanami przy nogach i rękach. Szli parami. Chyba byłem najstarszym stopniem rzymskim legionistą.

Zobaczyłem teraz „siebie”, jeźdźca, z perspektywy oczu niewolnika, który bał się spojrzeć na Rzymianina w złotej zbroi, z czerwonym irokezem na hełmie, w obawie przed chłostą – znaczy żeby nie dostać batem za zuchwałe spojrzenie. Pogodzony z losem, szedłem w nieznane, bez przyszłości, bez nadziei na wolność, zdeterminowany do życia, jakie by nie było, bo jednak mogłem żyć i doświadczać. Choć dla Rzymian moje życie nic nie znaczyło, dla mnie było najważniejsze. Spragniony i głodny, resztką sił kroczyłem dalej. Moi towarzysze niedoli nie wyglądali za dobrze – zakrwawione od batów plecy, posępne miny, wzrok wbity we własne stopy i nogi kroczących przed nimi.

Znów wróciłem do postaci Rzymianina. Zobaczyłem i poczułem grymas bólu wypisany na twarzach niewolników, zarządziłem więc głośnym krzykiem postój i odpoczynek. Kazałem nakarmić i napoić biedaków, przez chwilę zrobiło mi się ich żal. Sam też potrzebowałem odpoczynku od siodła.

Zamknąłem książkę i włożyłem ją z powrotem na półkę. Następnie siadłem naprzeciwko nauczyciel i poprosiłem o wytłumaczenie sceny. Usłyszałem:

Czy Bóg sam prowadziłby siebie w kajdanach? Czy chciałby, aby jedne jego dzieci były lepsze od innych, ubezwłasnowolniając i podporządkowując w ten sposób jednych drugim? Tam, gdzie wydaje się, że nie ma Boga, w najgorszych miejscach, tam gdzie zanika nadzieja, tam też jest zawsze obecny Bóg, który daje chęć do życia, nigdy nie gasnącą – nazywaną instynktem przetrwania. Bóg obecny jest w każdej rzeczy żyjącej czy też nie – to chęć życia i przetrwania. Im ciężej, tym ta chęć jest mocniejsza. Determinacja i skupianie uwagi na przeżyciu pozwala łatwo dać się programować”.

Zrozumiałem, że jesteśmy po to by doświadczać i aby nasze życie nie było pasmem nieszczęść oraz tragedii, musimy żyć zgodnie z Prawem Boskim – Prawem Wolnego Wyboru, by każda cząstka Boska była wolna i doświadczała radości, szczęścia i cudowności tego, co dał nam BÓG.

                   Drwal 

Na prośbę autora poniżej zamieszczam przekaz oryginalny, bez naniesionych przeze mnie poprawek (Tadeusz).

 

Biblioteka Wiedzy:


Po wejściu do wieczernika, Jezus wskazał mi palcem Świętego Grala, stał na końcu sali na dwu metrowej kolumnie, z wyglądu kielich, z Grala wydobywał się dym, był cięższy od powietrza i delikatnie opadał.   Podszedłem do niego i wlałem w sobie ten dym. Po chwili światło zaczęło przebijać się ze mnie na zewnątrz, tak jak bym popękał a z tych dziur tryskało potężne światło.
Odwróciłem się i Jezus wziął mnie za rękę i wyszliśmy razem z wieczernika, skręciliśmy w prawo i minęliśmy dwie drzwi, w trzecie weszliśmy. Było ciemno, wyglądało to jak by las, Jezus wskazał mi palcem schody, które prowadziły spiralnie w górę po murach czarnej wieży. Ruszyłem więc czym prędzej. Na górze, ze schodów wyszedłem na taras widokowy, z góry widziałem potężny bór, gdzieniegdzie podrywały się ptaki lub coś co je przypominało, czasami było widać drzewa, które poruszały się jak by wielkie stworzenia tamtędy szły, jak kot idący w wysokiej trawie. Obróciłem się  i zobaczyłem drzwi, wszedłem przez nie i zobaczyłem ogromna okrągłą salę, ściany były obłożone książkami nie było miejsca na okna, same książki. Na środku owej sali stał drewniany stół, długi na cztery metry, przy którym siedzieli dziwnie ubrani w brązowa habity z kapturami na głowie. Siadłem naprzeciwko jednego z nich, oczy miał białe brodę siwą i długą, i przesuwał ręką po książce jak by czytał ją brajlem. Podniósł lekko głowę i podsunął do mnie książkę, popatrzyłem na nią a tam nic nie było, nie wyczuwałem niczego, po prostu białe kartki. Odsunąłem książkę z powrotem, postać zaczęła się głośno śmiać i odezwała się do mnie - Skąd się tu wziąłem? Ja mu na to że Jezus mnie tu przysłał. Pomruczał coś pod nosem i zabrał mnie na wycieczkę.

I
Zaczęliśmy lewitować nad wodami i w końcu zostałem sam i zobaczyłem chiński dach domu, w którym się nagle znalazłem przyklejony do ściany, w które znajdowało się okno bez szyb tylko drewniane kraty coś jak pergole. Stałem i przez okno widziałem Japończyków, którzy w pełnym chaosie strzelali do każdego kto wyszedł na ulicę, spoglądnąłem na izbę, tam w rogu siedziała kobieta z dwójką małych płaczących dzieci. Po mojej prawej stronie był miecz, złapałem za niego i wyskoczyłem na Japończyków siekając mieczem, w tym samym czasie z innych budynków wyskoczyło więcej ludzi, ja zdążyłem sieknąć trzech i dostałem strzał w głowę.

 II
Druga modlitwa, wchodząc do wieczernika Jezus od razu mnie przerzucił do mojego nauczyciela.

Ojcze pragnę byś podjął próbę nauczania mnie, będę się starał być pilnym uczniem.

    Ja twój nauczyciel przekazuję Ci cząstkę mocy do uruchomienia swoich potencjałów.
Spójrz na te księgi , to jest zapisana cała twoja przeżyta w innych wcieleniach, jest tu też zawarta wiedza innych ludzi, wystarczy, że się nauczysz z tego korzystać. Podjedz do jednej z ksiąg , otwórz ją i ujrzyj chwilę z życia wziętą. Postaraj się zobaczyć tytuł, będzie naprowadzeniem na przeżycie.

Scena:

    Jadę konno na przedzie kolumny, zawróciłem konia i pogalopowałem w kierunku końca, mijając kilku konnych oraz sporą ilość niewolników skutych kajdanami przy nogach i rękach, szli parami. Chyba byłe przełożonym, najstarszym stopniem.
    Zobaczyłem teraz „siebie” jeźdźca z oczu niewolnika, nie podnosząc oczu na rzymianina z czerwonym czirokezem na hełmie w złotej zbroi w obawie przed chłostą, znaczy żeby nie dostać batem za zuchwałe spojrzenie. Pogodzony z losem, szedłem w nieznane, bez przyszłości, bez nadziei na wolność, z determinacją do przeżycia, jakie by nie było ale mogłem żyć i doświadczać. Chociaż dla rzymian moje życie nic nie znaczyło, było najważniejsze dla mnie. Spragniony i głodny  resztką sił kroczyłem dalej. Moi towarzysze niedoli nie wyglądali za dobrze, zakrwawione plecy od batów, posępne miny , wbity wzrok we własne stopy i nogi kroczących przed nimi.
    Znowu wróciłem do postaci rzymianina. Poczułem i zobaczyłem grymas bólu wypisane na twarzach niewolników, zarządziłem więc głośnym krzykiem postój i odpoczynek. Kazałem nakarmić i napoić biedaków, przez chwilę zrobiło mi się ich żal. Sam tez potrzebowałem odpoczynku od siodła.
    Zamknąłem książkę i włożyłem ją z powrotem na półkę, siadłem naprzeciwko nauczyciel i poprosiłem o wytłumaczenie sceny.

    Czy Bóg sam prowadził by siebie w kajdanach? Czy chciał by swoje dzieci były lepsze od siebie, ubezwłasnowolniając i podporządkowując jedno drugiemu? Tam gdzie wydaje się, że nie ma Boga, w najgorszych miejscach, tam gdzie zanika nadzieja, tam też jest zawsze obecny Bóg, który daje chęć do życia, nigdy nie gasnącą – nazywaną instynktem przetrwania. Jednak to jest Bóg obecny, w każdej rzeczy żyjącej czy też nie, chęć życia i przetrwania. Im ciężej, tym ta chęć jest mocniejsza. Determinacja i skupienie uwagi na przeżyciu pozwala łatwo dać się programować.
Jesteśmy po to by doświadczać i aby nasze życie nie było pasmem nieszczęść i tragedii, musimy żyć zgodnie z Prawem Boskim – Prawem Wolnego Wyboru, by każda cząstka Boska była wolna i doświadczała radości, szczęścia i cudowności tego co dał nam BÓG.

 

Przekaz od Marysi K.

Ziemia jest odcięta od innych światów. Jest kwarantanna. Kto przetrwa, ten będzie. Wy ufacie w miasto Oriin, inni w Inność, ale idziecie w tę samą Górę, choć różnymi drogami.
Nie wytrącajcie ludziom ich szyldów*. Szyldy nie są ważne, tylko ludzie co je niosą. Patrzcie w środek, w wewnętrze – dostrzegajcie dobro, nie szyldy, które chcecie wytrącić. Wiedzcie, że cel jest wspólny.
Obserwując ludzi dostrzegajcie w nich dobro, choć propagują je pod różnymi szyldami. Wytrącając im szyldy sprawiacie, że cel traci sens.  
*Szyld – w tym przekazie oznacza czyjeś jestestwo, pełnioną funkcję lub wyrażaną filozofię…

Przekazy od Agaty P.

PRZEKAZ 1 - STWÓRZ SIEBIE
To w Tobie jest zawarta cała siła, nie w artefaktach, nie w DNA – w Tobie,
bo  TY – TO   JA  -  OJCIEC...
Jak uzdrawiałam, to się w sobie scalałam – jednoczyłam się w mocy - ładowałam ją – sobą – czystą, boską intencją.
Wolą – wyrażałam siebie, mówiłam zdrowy – i człowiek zdrowym stawał się...
Po czystości, po Duchu to szło – proste, czyste pragnienie – Boga tchnienie i stąd iskra szła wszędzie i w DNA.
Bo było to naturalne a nie wyciskane, nie dążone...
Bóg zmierza tylko w jedną stronę.
Uzdrawiałaś sobą i tylko sobą, więc stwórz najpierw SIEBIE.
Była w tym siła pewności działania bo Bóg się nie chwieje,
tylko powiedz – a stanie się...
Stań się MNĄ
i nie działaj niczym innym,
tylko SOBĄ.
Powiedz – wyraź wolę – a stanie się.

PRZEKAZ 2 - ODZYSKANIE OSOBOWOŚCI BOGA
Dziecko – ma osobowość BOGA – to niewinność, czystość, łagodność, naturalność zachowań i cudowność – dawno zapomnianą – a teraz odtwarzaną.
Już byliśmy dziećmi i znowu będziemy - bo wciąż jesteśmy... tą umiłowaną obecnością Boga – na ziemi...
Wskoczmy w nią na nowo, jak w kosmiczny kombinezon i nie dajmy się zwieść – że inaczej jest.
Tańczmy, radujmy się, płyńmy w nurcie życia – to ciągle nasze i przynależne nam jest.
Dzieci współdziałają razem i nie ograniczają się w tworzeniu wszystkiego, czego zapragną...
To takie cudowne i spontaniczne, nie mające nic wspólnego ze skostniałymi strukturami wyuczonych zachowań.
Tresowano nas jak zwierzęta w klatkach, okradano z marzeń, to już czas zamierzchłych zdarzeń.
Już nic nie musimy – już nimi jesteśmy - na powrót ukochani, odtworzeni – do OJCA wracamy w radosnym  rytmie życia – na powrót śpiewamy – JAM TU JEST, JA STWARZAM SIĘ, JA ODRADZAM, JA NA NOWO W OSOBOWOSĆ BOGA WCHODZĘ I WSZYSTKO JUŻ MOGĘ I WSZYSTKO JUŻ MOGĘ...
Poranione części naszej istoty już są zregenerowane – na powrót nam dane.
Powrót Boga – to jedyna droga do Boga, do siebie – i już jesteśmy w Niebie.
Niebiańscy na ziemi – wszystko możemy zmienić.

ELOOHIIIIINN, ELOOHIIIIINN,  – idzie przez świat i wszędzie sieje – BOŻY ŁAD.
ELOOHIIIIINN – wyciąga swe potężne ramię - na Ziemię – a po nim idzie Jego Dziecię.
Ojcowskie wsparcie na zawsze pozostaje – SYNU – JA JESTEM –  ELOOHIIIIINN
na nowo powstaje...
SYNU – JAM W TOBIE UCIELEŚNIONY, PO WSZE CZASY Z TOBĄ ZESPOLONY.
Pamiętaj O MNIE – a wszystko stanie się...

PRZEKAZ 3 - BÓG I LUDZKA DOSKONAŁOŚĆ
„CO BÓG WIDZI WSPANIAŁEGO WE MNIE?”
Starania, aby zawsze było jak najlepiej, aby ktoś był zadowolony, aby wszystko się ułożyło... aby była miłość...
Wytrwałość w dążeniu do celu, chęć pomagania innym, bo ona zawsze we mnie była... niesienia pomocy słabszym, przygarniania innych do serca. Odczucie Prawdy w sobie, otwieranie oczu na Prawdę... dążenie do Prawdy, pociąganie za sobą innych, dzielenie się pięknem, pięknym słowem – mówienie do ludzkich serc, poruszanie ich wibracją miłości... umiłowanie przyrody, zwierząt, czucie sił przyrody, odnajdywanie się we Wszechświecie – jako Światło, jako dążenie.
Słyszenie Głosu Bożego – w sobie, umiejętność przekazywania Słowa Bożego innym... przekształcanie wizji w obrazy, przekazywanie innym piękna, które mam w sobie – w postaci słów, obrazów oraz wizji... tworzenie magii w sobie i w innych.
Umiejętność podnoszenia się z upadków i zwycięskie wychodzenie z klęsk życiowych – to siła, która we mnie jest i zawsze była...
Kody - słowa – klucze – naprowadzanie na właściwe tory.

OJCIEC: JA CIĘ WIDZĘ, SŁYSZĘ I CZUWAM WE WSZYSTKIM, PAMIĘTAJ...
Jak będziesz o tym pamiętać, skończy się życia udręka. Gdy będziesz pamiętać o mnie – wszystko skończy się dobrze, tak jak pragniesz, tak jak chcesz – bom JA – PRZY TOBIE JEST.
Wgłębiając się w siebie – wgłębiasz się we mnie i JA wtedy zmieniam CIĘ. Zmieniasz się.
KODY – to programy, zmienić je możesz wyrażając Wolę, bo ona do Ciebie należy i to Twój wybór. Tylko kontynuuj.
MOC jest w Tobie – I TO JA NIĄ JESTEM, pamiętaj.
Nie dawaj uwagi innemu  nie rozpraszaj się.
Ciszą – Jestem w Tobie.
Obecnością – Jestem w Tobie
Łagodnością, Zrozumieniem i Miłością – i cały czas Tobą.
A ponieważ KOCHAM CIĘ – TY TEŻ KOCHASZ MNIE – nie pytaj mnie o miłość – bo to oczywistość.
 
- Ojcze, czy spełnisz to o co proszę?
-  A wiesz, że prosisz Siebie?
- No tak, czyli pozwolić na zaistnienie?
- Tak – i pamiętać cały czas  o Mnie. Bądź wszystkim, czym pragniesz, bo to czego moje dziecko chce – to właśnie jest MÓJ SEN.

PRZEKAZ 4 - ARTYZM ŻYCIA
Artystą życia każdy jest, gdy tylko otworzy się na Boży Sen. W sercu Boga – wyśnione Wasze ścieżki są – wystarczy  dotknąć je tylko miłości dłonią.
Artyzm to umiejętność sztuki życia, to bezkres marzeń i horyzont zdarzeń.
Melodia życia w miłującym sercu się pojawia i nie znika.
Kto raz tego dotknie – nigdy nie zapomni i Bóg – zawsze się o niego upomni.
TO ON dał Dziecku Swemu serce i niezliczoność darów i trwanie w podzięce – za każdy oddech, za każdy dzień, za każde tchnienie, to wszystko cudem niepowtarzalnym jest – gdyż Bóg
 w kreacji odnajduje się. W istnieniu stwarza i wszystkie dobra pomnaża.
W nieskończoności swoich dni w cudzie istnienia tkwi.
Dał nam tę MOC, dał nam Swój Sen – teraz TY SYNU MÓJ – odnajdź w tym się...
Odnajdź  się w cudzie codzienności, bo nie będziesz miał potem takiej możliwości.
Wykorzystaj teraz dane Ci dary – bo patrzę poprzez Ciebie i doświadczam życia – a dar to największy, wszystkie życia tony – I BĄDŹ W TYM SYNU ODNALEZIONY...
I każdy z Was niepowtarzalnym wzorem mym jest, nieporównywalnym, nieokreślonym i niezamykalnym.
W różnorodności wizji, kolorów, zdarzeń – powstaje  świat waszych marzeń, którego Stwórcą jest każdy z Was i Teraz jest najlepszy Wasz czas.
Artyzm życia – to też stwarzanie siebie – w najdoskonalszym mym wzorze.

PRZEKAZ 5 (Pismo automatyczne) - SPOTKANIE Z BOGIEM
Wszystkie drogi, którymi zmierzasz i tak prowadzą do mnie – Jestem obecny we wszystkich Twoich doświadczeniach tych dobrych i złych – jak Ty je postrzegasz, choć to tylko ocena.
Nie ma sytuacji, w których MNIE – NIE MA..
Jestem cały czas przy Tobie, w Tobie, prowadzę Cię i czuwam nad Twym losem – i proszę, tylko o jedno Cię proszę: PAMIĘTAJ O TYM – ŻE JA JESTEM,  a wtedy znikną trudy ziemskiej podróży, niech Twa umęczona poszukiwaniami dusza – już się nie trudzi – bo mnie odnalazła w sobie wreszcie – bo się ze mną zespoliła i powstała wtedy wielka, niezniszczalna siła.
Jądro Twej duszy – czystym źródłem JEST – niewyczerpalną siłą – nic piękniejszego Ci się nie zdarzyło...
Pamięć Twych trudów, zmagań, wymazana będzie – wszystko zawarte jest w BIAŁEJ KSIĘDZE.
A sercem ona pisana jest i niczym więcej.
JAM JEST TWYM przebaczeniem i zrozumieniem JAM JEST TWYM CELEM...
Nie trać mnie nigdy z oczu, do mnie podążaj – we mnie się scalaj - powierzaj we mnie swe pytania.
Tyle dróg, ścieżek poplątanych ze sobą – a MY – JESTEŚMY JEDNĄ OSOBĄ.
W mym sercu – Twe ocalenie, ze mną Twój okręt nigdy nie zatonie.
Gdy cel jasno określisz – powstanie jasna droga i doprowadzi Cię prosto do Boga.
A skoro Jednym jesteśmy, to gdzie to oddalenie – skoro nie ma go we mnie? Czy teraz rozumiesz, jak umysłu programy czyhają pułapkami?
Mnie tam nie ma, więc zostaw jego zawiłości i skup się na Mnie oraz na miłości.
Już wszystko dobrze i jak pozwolisz na to połączenie - nastąpi nasze wieczne scalenie.
I wszystko inne zniknie jak zły sen – tylko pamiętaj, pamiętaj o MNIE!

PRZEKAZ 6 - NARODZINY BOGA
Odcięci od Boga, od doskonałości absolutnego wzoru – omamieni programami w sieci systemu – motamy się bezradnie – jak ryba na piasku, chce żyć – a ledwie dycha...
Lecz wielki ocean czuwa – przychodzi fala za falą – wibracje się zwiększają, łączy się z Ojcem dziecię, Synu – wyciągam do Ciebie dłoń i – proszę – chwyć mocno ją...
Ja Cię nigdy nie puszczę, bo nigdy Cię nie puściłem – od łona  do dziś Cię tworzyłem.
W Boskich Przestrzeniach, w magii zrodzenia – Bóg się narodził – i o tym pamiętaj...
Tam Twa kolebka, tam Twe zapisy – Bóg się rodził w Wielkiej Ciszy...
Stąd widać wszystko – horyzont zdarzeń – tu jest Twoja kolebka marzeń.
Tu po raz pierwszy ujrzałem Ciebie – Moje Boskie Marzenie...
I wędrowałeś przez wieki – nie wiedząc o swym zagubieniu, zapominając o swym Boskim Pochodzeniu...
Usiądź tu przy mnie, przypomnij sobie – KIM JEST PRAWDZIWY CZŁOWIEK?
NO – KIM JEST? JEST MNĄ, JEST MOIM WZOREM  i tylko mnie naśladuje – i wraca tylko do mnie... Nie licz porażek, zapomnij o tym co było – dla Mnie – dla Ciebie – liczy się tylko MIŁOŚĆ.
Wiem, że jej nie pamiętasz, ale przypomnisz sobie – KIM JEST PRAWDZIWY CZŁOWIEK?
Piękno zachowań, szlachetność serca, wtedy Twoje człowieczeństwo się zwiększa i zwiększać będzie, gdy podążysz tą drogą wytrwale i braci pociągniesz za sobą – staniesz się wtedy inną osobą.
Źródło nie wyschnie i nigdy nie wyschło, bo początek i koniec ma we Mnie jak koło – i stwarza Mnie.
Odsuń kurtynę, przejdź na drugą stronę – wszystko dla Ciebie zostało już stworzone.
W jednym geście stworzenia wszystko to zrobiłem – i Ciebie i Wszechświat jednako uczyniłem.
Spójrz do swego wnętrza – tam tkwi Prawda, ta najszczersza, najczystsza i najpiękniejsza.
TAM JESTM – w bezmiarze czasu – w oceanie ciszy – tylko me ukochane Dziecię sercem Mnie usłyszy.
Budź się – Budzę Cię – w Prawdzie o sobie – w pierwotnym wzorze.
Bądź jak orzeł. Skrzydła  rozpostrzyj i leć – daleko w świat – by wszędzie przywracać BOŻY ŁAD.
Bo wszystko już było i będzie od nowa – takie są właśnie moje słowa.
I pamiętaj – to JA Cię stwarzałem i BOSKI WZÓR nadałem...
I nie masz innych Bogów przede mną – stań się na powrót MNĄ...
Niczego nie żądam, niczego nie oczekuję – po prostu KOCHAM CIĘ – tylko naśladuj MNIE...
Zgadzam się... :)
                                              Agata, Rusinowice, luty 2018

 

 

Rusinowice – przekaz z 31 grudnia 2014 roku

Zbyszek Popko po odejściu od bilarda

-  Uwaga... Nagle mi coś uświadomili. Powiedzieli parę zdań. Ale ja powiem tylko jedno. Uwaga. Nie żartuję. Nie żartuję. Powiedzieli mi tak: W tego bilarda jak gram, to wygrywam sam z sobą. Czyli bez względu na to, jaką pozycję przyjmuję zawsze wygrywam. Bo ja gram tylko z sobą. I wiecie co..., że jest to iluzja..., że wygrywamy sami z sobą. Nagle sobie uświadomiłem, że jest źle. I żeby ze mną nie było źle, to powiem innym... jak mi będzie źle, to mi może będzie lepiej...

Śmiech z sali i głosy rozmowy zagłuszające Zbyszka.

-  Bez komentarza. Dlatego dalej słuchamy muzyki. Bez komentarza.

-  Diana: Ale będzie rozszerzenie tematu, ogólnie...

-  Zbyszek: Chryste, to jest po prostu poniżej kreski. Zbyszek chce włączyć pilotem muzykę.

-  Robert: Może być równa się, tam są dwie kreski.

-  Agata: Nie leci piosenka, bo nie ma podłączonych głośników.

-  Zbyszek: Ja myślałem, że nie żyję w takiej dużej iluzji siebie. Ale nagle usłyszałem, że nie do końca.

Ktoś się śmieje...

-  Zbyszek: I to jest ważne stwierdzenie. Mamy poziom fizyczny, energetyczny, duchowy... i uwaga: umowny. Taki mix. Co to jest umowny? No? Fizyczny, w ilu procentach?... może energetyczny... w ilu procentach?... może duchowy, w ilu procentach? Może synobożowski, w ilu procentach? Co to znaczy?

-  Robert: dopasowany.

-  Zbyszek: My, bo rozwijający się. I trzeba by było zacząć sprawdzać pewną jedną rzecz... Przypomnieć sobie tak Venus, która z tej małży, z wody wypływała. Aaaaaaaaaaaa. Ona tak się prezentowała. Znaczy się, ja tak udaję, że jestem Venus. Tak...

-  Robert: no wiadomo. Łapiemy sens... Daj spokój...

-  Zbyszek: Był Venus mama. Jak się Venus mama nazywa?

-  Robert: Zbysiu.

-  Zbyszek: Venus mama.

-  Głos z sali: dwa punkty, dwa punkty... śmiech

-  Zbyszek: I tu było coś (Zbyszek pokazuje na swoje serce). Oni mi pokazali, to coś jest tu w sercu zapisane. Nie wstydzić się, sprawdzić w ilu procentach według Ojca, to jest z powrotem w nas. Jak mi teraz pokazali to, powiem szczerze, przestało mi się chcieć grać.

-  Robert: Nie, to jest już niemożliwe.

-  Zbyszek: Tak, muszę grać, bo jak bym nie grał, byłoby gorzej.

-  Robert: Bo byś się zadręczał... Po pilocie... śmiech...

-  Zbyszek: Dzięki. Nie serio. Powiem wam szczerze, jestem zawiedziony.

-  Robert: Nie Zbysiu, to na jutro, to na jutro Zbysiu. Na jutro.

-  Zbyszek: Robert, lubię cię. śmiech z sali

-  Diana:Bawimy się. Uuuuuuuuuuuuuuuu.

-  Zbyszek: Nie no, powiem szczerze, myślałem że jest lepiej, ale nie.

-  Robert: Martwisz się, to zależy którą miarką się mierzy.

-  Diana: Właśnie. To jest tylko na dzień dzisiejszy.

-  Robert: Jak jesteś na Ziemi, jak będziesz tu próbował, to zawsze się rozczarujemy.

-  Diana: No, więc lepiej jej nie brać. Jeszcze nie czas.

-  Robert: Wieź sobie wielką miarkę... jego, tej...

-  Zbyszek:  Ty nie zrozumiałeś.

-  Robert: Nie zrozumiałem...

-  Zbyszek: Ja pojąłem... Ale nie rozumiem... Czyli przyjąłem informację... Nie ma ani ziemskiej, ani ezoterycznej, ani duchowej. A... (włączyła się głośna muzyka)

-  Zbyszek: (wyłączył muzykę)  Dobrze nagrane. Uwaga: Nie ma synobożostwa. Gdzie leży problem? W najprostszej rzeczy na świecie. Gdzie w tunelu do Boga jest uaktywniona aktywna twoja świadomość, twój wzór. I to jest wszystko. Gnębisz ludzi, sprawdź gdzie jesteś, bo na pewno nie wyszedłeś z poziomu fizycznego. Oooo, oooo, myślisz o innych – poziom energetyczny. Poziom duchowy: aktywnie wzmacniam i ochraniam wszystkich, aby im było lepiej. Poziom synobożowski: oni muszą wzrastać. Nie można kiwnąć palcem. Poziom boski: miłość, miłość. Żaden z nas, nie pomijając... och wbili mi tak oczy w plecy..., ani ja, nie rozumiemy czym jest boża miłość. Jak ona powstaje, wszystko zmienia. I teraz jest pytanie: Czemu w takim razie, skoro jest to takie proste, czemu nie uruchamiamy w ogóle miłości w sobie? Czemu?

-  Diana: wstręt?

-  Zbyszek: Czemu?

-  Tadeusz: Bo nie umiemy...

-  Głos z sali: boimy się.

-  Diana: Nie pojmujemy? Nie czujemy?

-  Zbyszek: (patrzy na Tadeusza): Jak nie umiemy, skoro żeśmy z jednego wzorca powstali? I dalej mówi do Tadeusza: Powiem ci: Jak pomyślisz, że Diana... Jak odczuje w sobie to, co jest cenne... odfrunie... Będziesz tak... (Zbyszek naśladuje płacz). Teraz pokazując palcem na Dianę: Ona odleci. Pokazuje palcem na warsztatowicza nr 1 (chyba Tomek, doktorek): Ty jak odczujesz synobożowską... boską miłość, nie synobożowską... przepraszam: Ja pierniczę, lekarstwo, Popko, wszystkie inne rzeczy... pieprzę to. I ty się boisz tego, co jest dla ciebie nieznane. Pokazuje palcem na warsztatowicza nr 2 (Roberta) : Ty... Oni pokazują, będziesz chodził w piętkę, krążył w piętkę. Bo się na tyle odnajdziesz, że będziesz widział, że wszystko możesz. I po lesie będziesz chodził tak (Zbyszek naśladuje chód)... Interesy, mama, baba, ja... I uważaj: wszystko pojmiesz, tylko nie przyszłość, o co chodzi.

-  Robert: Będę dreptał cały czas w tym samym miejscu.

-  Zbyszek: To powiedzcie mi w takim razie, gdzie jest klucz? Gdzie jest klucz? Dziś mogę powiedzieć: Ha, ha, ha... w nas. Jest to prawda? Jest to prawda tylko wtedy, kiedy to czujemy. Ja tego nie czuję.

-  Diana: Ja też nie.

-  Zbyszek: Klucz jest, tak jak szatan nam dał klucz do Nieba.

-  Głos z sali: To jest, brzydko porównałeś, powiedziałeś na to...

-  Zbyszek: Szatan kupę roboty dla zabawy i dla was zrobił.

-  Głos z sali: Tak, tak, ale jednak mimo wszystko brzydkie porównanie. No bo to nie ta ścieżka.

-  Zbyszek: Wiecie co jest najgorsze? Że działamy, że robimy, jest lepiej... w życiu, z ludźmi, ze zrozumieniem... ale patrzymy na białe tak jak zorza polarna na Szpicbergenie. Czekamy pół roku: jeeeest! Jeeeeest! Aj jeeest!

-  Głos z sali: Dzień nastał: nima...

-  Zbyszek: Ale co to znaczy? Nie łapiemy, co to znaczy. Kto mi powie, co to znaczy obudzenie się? Kto? Ja nie wiem. Czemu? Potrafię to naprowadzająco wytłumaczyć, czyli tak: rusz, a jak się tam znajdziesz, to może załapiesz. Ale ja nie wiem. Bo ja tam nie dotarłem.

-  Diana: Ja też nie.  

-  Zbyszek: I jeśli jesteśmy na tej scenie dziś,  6 godzin do końca 2014-tego, to jak się pojawi koniec 2015-tego, wszyscy będziemy... 60% z nas będzie wiedziało, co to znaczy. 60%. 40% nie pozna nigdy, chyba, że odsłuchując to, co dziś jest, 20% z tego podejmie się ciężkiej pracy nad sobą. To wtedy pod koniec 2015-tego 20%, czyli 80% z obecnych łapnie o co chodzi. Ja nie wiem. Ale chciałbym, by się stało. Czemu? O was myślę? Koleżeńsko powiem, mam was gdzieś.

-  Głos z sali: Ale dzięki, za to dzięki, dzięki...

-  Zbyszek: Bo wy mnie rozumiecie. Z wami nie jest źle. Ja widzę umierających w głodzie, bólu, chorobach ludzi w Afryce. Mordowanych w tej chwili – ktoś by nie uwierzył... gdzie?... w Polsce?... w Polsce nie ma zła... jest wszystko czysto (ironia Zbyszka) – mordowanych w Polsce na części, trzymanych kuźwa w piwnicy i Bóg wie co, wykorzystywanych. To są tysiące... Ale to jest nic. Spójrzcie na państwa, gdzie cały naród jest w niewoli. I byście byli zaskoczeni. Nie chodzi tu o Koreę Południową. To jest, przepraszam, północną. Nie o nich. Są gorsze kraje, tylko oficjalnie się o nich nie mówi. Ludzie mają w głowie to, co im media podają. Żaden nie chce korzystać z innych źródeł informacji. Czemu? No bo to jest wygodne. Są gorsze kraje. Są takie kraje na kuli ziemskiej, gdzie się na żywca, na ulicy (żartuję oczywiście, ale to jest ten sam wymiar), porywa ludzi, bierze... stół ma... ten chirurgiczny i się kraje ich na części. Ale to są tylko części. I się układa na duszy i wykorzystuje. W przenośni. Jest taki koszmar... A ludzie powiedzą potem, że Popko jest mroczny, Popko pierdoły jakieś, może nie opowiada, ale czemu tak czarno widzi...? Ja wymyśliłem wojnę? Ja wymyśliłem głód? Ja wymyśliłem walki? Ja wymyśliłem rządy? Ja wymyśliłem System? Ja wymyśliłem granice? Ja wymyśliłem biedę. Ja tylko o tym mówię. Dlatego jestem fe... i każdy kto powie fe, System go promuje. Pytanie: kto was ma promować? Bóg, czy System? Bo jak Bóg, macie problem.

-  Głos z sali: Zbysiu, ale jak się wywspinają pod tą góreczkę, a jak się rozpędzimy to... (śmiech z sali).

-  Zbyszek: Ty nie łapiesz. Nikt nie rozumie jednej rzeczy. Jak ty się rozpędzisz, będziesz miał swoją grę komputerową – uczestnictwo w wybawianiu świata. Jak ona się rozpędzi, będzie miała swoją grę. Jak ja się rozpędzę, będę miał swoją grę, jak ona..., będzie miała swoją grę. Nasze gry się nie łączą. Wobec Boga, każdy z nas zdaje egzamin z człowieczeństwa. My będziemy się spotykać z atrapami, statystami, Bóg wie kim... Ale każdy z nas toczy walkę o siebie. A ludziom się tłumaczy od lat: uważaj – nie ma znaczenia – Robert, ty, ty, ty, pójdzie do przodu, a wy tak za nim... (Zbyszek pokazuje na sobie, jak małpy chodzą). Nic nie da, nic! Tu wszystko zależy, jacy my jesteśmy. I ludzie tego nie pojmują. Czemu? Programy. I matoły, czyli zwiedzeni. Kuszenie to jest, zwodzenie i kuszenie. W papieża wierzę! W jakiegoś guru wierzę! W System wierzę, czyli w Stalina, Hitlera i coś... Oni ich prowadzą. A czy ty nie widzisz, na co cię prowadzą? Nienawiść do drugiego, krzywdzenie go, no, no ten badziew cały, to oni tego nie widzą. Czemu nie widzą? Bo widzieć nie chcą... Czyli iść swoją komputerową drogą jak w grze może tylko ten, który powie sobie tak:  Sorry za słowa. Przepraszam. To jest takie polskie słowo. Nierządnica... W średniowieczu, przepraszam, w starożytności była to zamożna kobieta... Powiem tak: kurwa, jakie to ma znaczenie? Jakie? Wchodzę do tej gry i udowodnię nie Bogu, bo później wchodzi poziom rzeczywisty, my... ciało rzeczywiste, my... Bóg znika. To jest tylko naprowadzanie. Udowodnię sobie, że mogę pasować do tej rzeczywistości boskiej. Wchodzę. Będę czysty w słowie myśli i czynie. Kto to powiedział? Kto to powiedział? Kto? Kto? Papież, czy Jezus?   

Aha... papież powiedział, dobra. Przecież to są parodie. I zrobię wszystko, aby uczyć ludzi tego samego: uzdrawiać, mieć szacunek dla Wszechrzeczy itd. Czemu tego nie ma? Bo ludzie nie chcą. Są za złem. Jak sądzicie? Tak żartobliwie powiem... Na Sylwestra przyjeżdżało dużo ludzi. Czemu tu jest tylko garstka?

-  Diana: No właśnie.

-  Zbyszek: Kto z was odczuł zagęszczenie przestrzeni? Nikt? To sobie tylko sprawdźcie. Jezus zagęścił przestrzeń pięciokrotnie, czyli w 500%. W zależności od intencji, czyli... intencje... o ludzie by tak powiedzieli: no szczere intencje, z duchem związane, ale tu jest jeden duch, a tu jest drugi duch – dobro i zło. Szczerze mówią o dokonaniu wyboru. Chcę i dążę.

-  Diana: Po drugiej stronie też jest szczere, nie?

-  Zbyszek: Mogą stać się cuda w waszym życiu. Pytanie tylko, czego wy oczekujecie? Nie uwierzycie, ale to, co dziś się stanie będzie powtórzone za rok i ileś tam lat później, ale nie widzę liczby. Znaczy się niby widzę, ale nie jestem przekonany, czy dobrze widzę... 8, ale to jest liczba od dziś począwszy nie tylko mistyczna... życiodajna? Tak, w strumieniu życia zawarta. Nie przez przypadek tu jesteście.

- Głos z sali: To na pocieszenie, na pocieszenie.

-  Zbyszek: A o co w tym wszystkim chodzi?

-  Diana: By odnaleźć Ojca w sobie.

-  Zbyszek: Żebyśmy w najzwyczajniejszy sposób na świecie udowodnili, że kochamy bliskich, choćby nam tyłek wystawili, choćby nas po prokuraturach wodzili..., że kochamy świat, choćby granice postawił, bombę atomową nam przygotował i takie tam rzeczy. I że kochamy kosmos, choć kompletnie nic o nim nie wiemy. No i tak kurka wodna, kochasz to, o czym nic nie wiesz. Nie wiesz. Bo Bóg nas posłał jako jedną, jedyną rzecz. Dzieci boże, czyli jego cząstki – 13 promień. Miłość – idź i siej! I jak podejdziesz do ludzi, jak uzdrawiasz, zmieniasz rzeczywistość tak (Zbyszek rozłożył ręce tak jak Jezus). Bóg postawił mnie tu kobieto, starcze – dziecko dla ciebie, abyś był zdrowy i zdrowa. Przepraszam cię, że nie jestem na 100% doskonały jak Jezus, bym otworzył furtki do twojego szczęścia, bym dał ci dar... Mam 40, 60, 80%... ale robię co mogę, by ci pomóc. To są dary! Gdzie jest problem? Przepustowość. My decydujemy o tym, czyli... Oni mi kiedyś tłumaczyli: kanały zejścia, transformacji i wyjścia. I w zależności od naszej doskonałości to różnie może wyglądać. Ale sobie uświadomcie, że jesteśmy dla innych. Co to znaczy? Że i od ilości tego, kim jesteście. Jak już klnę, to powiem po Zbysiowemu: Kurwa, to kim jesteście...? ...Aniołami. Czemu boicie się to odczuć? Czemu? Powiem wam... Naleciałości, programy... jestem człowiekiem, jestem duszą, jestem to... mam ograniczenia, System mnie chwyta, ten mnie rąbie, tu to, tu tamto... Nie... Jak sobie uświadomicie, że jesteście aniołami, sobie to przypomnicie, zacznie się. Ja tego do końca nie potrafię. Wiem o co chodzi, a nie potrafię. Ale jak ktoś z was to uruchomi, pociągnie innych za sobą. Jezus mówił... kij tam Jezusie, niech go spalą...ale tu (Zbyszek pokazuje serce) czujecie. Jest prawda w tym co mówił. Nie muszę kłamać, nie muszę innymi manipulować, nie muszę srać, kiedy nie trzeba. Mogę być takim, aby ludzie poczuli się komfortowo, gdy ja jestem. Przecież o wszystko, co robicie, zabiegacie tylko po to, by was lepiej postrzegano. Kasa dla ludzi, mercedes dla ludzi, to dla ludzi, to dla ludzi, tamto dla ludzi... Wszystko co robimy po to, po co? Żeby w ich oczach zobaczyć co:

-  Głos z sali: Uznanie.

-  Zbyszek: Samego siebie. Dokładnie. Po co się oszukiwać, mamić. Tak jak Jezus, kiedyś klęcząc przy kamieniu poczuł i krzyknął – inne było słowo – Stary, ...., co ty mówisz!!! Czyli: Boże, załapałem. I poczuł ten stan, bo powiedział: Ja jestem ratunkiem, dla tych co nie wiedzą. Powiedział: poznacie mnie po czynach. Nie było ani słowa o tym, że po słowach. A teraz mamy tak: ezoteryków – wiecie, to taki prymitywny człowiek, małpa (tu Zbyszek pokazuje na sobie małpę). Jestem Bogiem, wszystko potrafię! Jestem papieżem, mam plenipotencję boską. Tak jak rząd: dla was działamy, dla was. Gdzie są czyny? Gadają nic nie robiąc. Po czynach i pytanie tylko, jakie są wasze czyny? Wejdź na skalę i tylko sobie sprawdź. Ja wiem, że sam nędznie wyglądam, ale kurde albo zdechnę w tej drodze, albo... Ważne, żebym zdechł starając się. Sprawdźcie tylko swoje czyny i już wiesz kim jesteś, gdzie jesteś i kto cię wspiera. I choć byłoby to najdziwniejsze na świecie – wiem, Sylwester i jestem wstawiony – to szczere intencje mówią o zaangażowaniu. Szczere intencje w zło, szczere intencje w dobro, abyście się starali. Ale jak kiedykolwiek poczujecie, że Bóg was stworzył... Znaczy Kościół mówi Bóg. Tak naprawdę to nasz Stary, Ojciec, Tata. Cmok, cmok cmok... Opiekun. Jak poczujecie, że On jest, wszystko się zmieni. Problem jest innego rodzaju. On dał świat wszystkim. On jest tylko świadomością, on jest tylko obecnością. Nie ma ani powłoki duchowej, ani energetycznej, ani fizycznej, choć jest wszystkim. Jak kiedykolwiek w życiu odczujecie, że On jest... A kiedy odczujecie? No kiedy będziecie chcieli to odczuć... to was to rąbnie i się zmienicie. W tym sensie, że odczujecie, że po prostu niewłaściwie siebie ocenialiście. Swoje związki ze światem. A On jest. Nie fizycznie, choć wszystko stworzył. Tylko jako świadomość i obecność. Świadomością wy jesteście. Co musicie zrobić? Odkryć coś, co jest nienazwane. A co w medytacji ujrzał Budda, ujrzał Jezus... i powiedzieli: obecność. Tylko czym jest obecność wasza i Boga. Umowne? Umowne dla was w tej chwili. To jest stan, kiedy płyniesz niczym uniesiony i wiesz, że Bóg, Duch Święty kładą ręce na Twoim czole i wiesz, że w tej chwili formujesz tyle, iż stajesz się zmianą dla innych. Każdy walczy naprawdę tylko o to, by poczuć, że jest zmianą... i zawsze dla innych. Jak masz rodzeństwo, a łapiesz to... powiedzcie mi, co to jest za brat, co to jest za siostra, co to jest za ojciec, co to jest za matka, kiedy tak... no ucz się, ucz się, bądź lepszy, staraj się... i nie podpowie jak... To nie jest ojciec, matka, brat, ani siostra. To jest iluzja brata, matki, siostry i tam kij wie czego jeszcze... Jeśli poczujesz, że żyjesz, to robisz wszystko, żeby im pomóc i nie możesz tego padołu opuścić. Co to znaczy? Będziesz walczył o nieśmiertelność, będziesz walczył o zdrowie, będziesz walczył o wiedzę. Dla siebie? Jak poczujesz, po co? Możesz zdychać i tak jest po robocie... Dla innych. Więc walczcie o tę wiedzę, bo z góry schodzi. To jest pierwszy, z dwóch stopni. Drugi jaki jest? Rozumienie? Jak masz wiedzę, to chyba byś był głupi, jak byś z niej nie skorzystał. Jak nie skorzystasz to idź, przyjdzie czas kiedyś na to, byś się obudził. Działanie. Hitler działał dla zła. Porwał cały naród... A czemu wy nie porwiecie całego narodu? Czemu się patrzycie na innych? Na Jezusie, na religii przeczytam to i tamto. W innej przepowiedni to i tamto. Kto to jest? O tamten. Pomóżmy mu! A jak? A nijak... Nie, nie, nie. Sami musicie to zrobić. Każdy ten dzień własny ma. Obudźcie się Jezusami. To wszystko w nas jest. Problem polega na tym, byście odczuli, kim chcecie być? I nic więcej.  

                                                                                          spisał Tadeusz

 

Czarna Latania – warsztatowa modlitwa mocy i przekaz z dnia 28.03.2020 dom  

Widzę słup światła bardzo szeroki, płynący na nas ( jestem w grupie ludzi). To światło przenika wszystkie moje powłoki, wchodzi w każdą moją cząstkę. Obejmuje wszystko z ogromną mocą. Pozwalam, by Czarna Latarnia zrobiła wszystko jak tylko najlepiej może. Tworzy silną konstrukcję w całej mojej przestrzeni. Pragnę, by zrobiła, co tylko może.
Widzę przestrzeń, na którą oddziaływuje Czarna Latarnia zawieszona u góry. Światło spada stożkowo w dół. Na rozświetlonej płaszczyźnie widzę olbrzymi statek kosmiczny, jest długi, płaski, owalny, cały z ciemnego metalu. Zawisł ponad tą płaszczyzną w świetle.
Nagle znajdujemy się w środku. Tak, jakby nas wchłonął, wszystko jest tu olbrzymie. Stoimy wśród jakiejś maszynerii. Trudno ją opisać, ale to wysoka technologia. Nikogo niewidać. Panuje półmrok, powietrze świeci białawo. Przychodzi olbrzymia postać ( sięgamy mu do pół łydki). Wygląda podobnie do człowieka, ale jest ogromny, zamyślony. Nie zwraca na nas uwagi. Podchodzi do czegoś, otwiera metalową szufladę i cos tam robi.
 Czuję się dziwnie, ale jestem spokojna, nie ma we mnie lęku ani strachu. Patrzę, obserwuję, przyglądam się. Ta postać wyciąga z szuflady taką jakby kolczugę z kapturem. Wygląda jak utkana z metalowej siatki, oczka jej są bardzo drobne(takie, jak w łańcuszkach). Podchodzi i zakłada nam ją, po kolei każdemu,sięga nam do pół uda. Jestem zdziwiona, bo wcale nie czuję jej ciężaru.
Pozakładał nam, popatrzył, pooglądał nas, stanął, zastanawia się nad czymś. Wyjął jakieś dziwne urządzenie i w nas kieruje. Naciska na nie i obserwuje nas. Kompletnie niczego nie czuję, tylko spokój i harmonię. Nawet myśli nie ma, tylko stan obserwacji.
Stopniowo czuję jak rośnie we mnie odczucie mojej własnej mocy, jak aktywuje się moja mała Złota Kolumna. Mam Moc.
Potem ta postać wyjmuje różne dziwne urządzenia i znów przyciska, celując w nas. To chwilę trwa. Obserwujemy się nawzajem. Potem On się uśmiechnął , pokiwał głową i poszedł. My zostaliśmy. To był Technik. Założył nam coś, co będzie nas chronić przed wpływem różnych fal energetycznych. My tej kolczugi już ani nie czujemy, ani nie widzimy jej na sobie. Ona wniknęła w strukturę naszej przestrzeni i w nasze powłoki.
Znów jesteśmy w przestrzeni przed statkiem, w świetle Czarnej Latarni. Statek rozpływa się w świetle, znika. A światło Czarnej Latarni aktywuje i uruchamia wszystko to, co może i dodatkowo to, co dostaliśmy na statku. Proszę o wyjaśnienie i słyszę:
„Czas dla was idzie trudny. Horyzont zdarzeń niepewny. Obudziliście już część swojej mocy. Chcemy wam pomóc uchronić się przed tymi promieniami, które teraz będą w was celowane, ale mogliśmy dać wam ochronę dopiero teraz, kiedy już zbudowaliście swoją małą Złotą Kolumnę. Kiedy zeszliście do Macierzy by zbudować siebie i swoją Moc, moc Synobożową. Teraz dopiero będziecie mogli skorzystać z naszego daru. Jan was poprowadzi. On będzie wiedział, co dostaliście. To wasza Tarcza, ale uruchamia ją wasze Centrum Mocy. Potrzeba was wielu by Wolność cywilizacji przetrwała. Pod osłoną Mroku trwają przygotowania do eksterminacji waszej cywilizacji. Dzieje się to, co Jan nazywa Robotyzacją. Miejcie świadomość na stałe obudzoną, tylko wtedy nas usłyszycie i nasze podpowiedzi. Budzicie w sobie Pierwotną Moc Atlantów. Przywołujcie ich. Czekają by wam pomóc. Jesteśmy blisko. Obserwujemy waszą pracę i wysiłek. Ciemność też was obserwuje. Widzą, co robicie. Próbują was blokować, odciągać od kontaktów ze sobą. Mieszają w waszych szeregach. Nie każdy , kto mówi o świetle, ma w sobie światło. Słuchajcie nas i Jana. Praktyka uważności i obserwacja. Bądźcie czujni, bo w Radości i Harmonii łatwozgubić czujność. Sprawdzajcie ludzi między sobą. Nie odkrywajcie do końca swoich kart. Bądźcie krok przed Mrokiem, zawsze w świetle, z Bogiem Ojcem, z Jezusem.
W umyśle Boga, tam , gdzie ostatnio byliście, My też jesteśmy. Część jego planu jest wspólna dla nas. Łączcie swe siły. Tak, jak ostatnio do was mówiliśmy: o jednej porze łączcie swoją moc i Intencją uruchamiajcie Szczęście, Dobro i Miłość dla tego świata. Ale nie zapominajcie o zabezpieczeniach. One są bardzo istotną częścią waszego codziennego rytuału.
Głoś to nasze przesłanie pomiędzy swymi, lecz nie jest ono dla każdego pośród was. Jan zrozumie.”
                                                                                                                              Spisała Agata Matracka - modlitwa wymiar 12, przekaz wymiar 12. 

    

Modlitwa i przekaz - Uzdrawianie na żywo z dnia 28.04.20 – dom

Harmonizują się we mnie wszystkie cząstki, wpływają w nie cząstki wód duchowych. Jestem białą kartką, na której Bóg będzie zapisywał złotymi literami swój plan.
    Jestem w Boskim Cylindrze – to Boskie Łono. Widzę siebie jako maleńkie dziecko, noworodka w tym łonie. Przychodzi Bóg i patrzy na nas z góry w biało złotej mgle. Wychodzę z ciała i wchodzę wyżej, jakby na piętro, światło przenika nasze ciała. Cała przestrzeń jest wypełniona tym światłem. Bóg patrzy na nas i woła nas do siebie, jest w wielkiej przestrzeni. Widzę białe, duże kamienie, podchodzę jako świadomość do nich, dotykam, są miękkie. To akumulatory mocy. Kładę się na jednym i zasypiam. Widzę, że wszystko co mnie stanowi, jest - wszystkie powłoki delikatnie przylegają do mnie. Przylatują świetlne iskierki złoto białe i tworzą wokół mnie ciało energetyczne. Następuje wymiana cząstek. Odtąd moje ciało będzie cały czas jak w ogniu przemiany.
    Ojciec do mnie podchodzi, patrzy, dotyka mojej głowy - czoła. Czuję drętwienie na czole spływające w głąb głowy. I słyszę:
  
    Przestrzeń zmian, w której jesteście jest miejscem dostępnym dla was. Tu się ucz i działaj. Złoty Robot, którego obudziłaś otrzymał złotą szatę i koronę. Królestwo Twoje nie z tego świata, w którym są Twoje powłoki, dziecię moje kochane.  TU, co chcesz w czystej Intencji – się stanie. Czas idzie trudny dla was, ale macie mnie. Nie zapominajcie o mojej obecności w was i waszym życiu. By plan mój wypełnić wiele przestrzeni jeszcze musisz odkryć, w wielu wymiarach istnieć jednocześnie. A na wielu płaszczyznach będzie rozciągać się Twa Istota. Ciało cię ogranicza w tu i teraz. A TU czas nie istnieje, jest tylko w waszym wymiarze. Co stworzysz tu, na Matrycy Stworzenia, tam, na dole się przejawi. Słyszę głos wszystkich moich dzieci, ale one nie słyszą mnie. Tyś moim narzędziem do pokazywania im mojej obecności. Ty i twoi bracia. Synostwo Boże w was się budzi. Nie małość wasza istotna lecz Wielkość. Dlatego, nie umniejszajcie sobie swojej wartości. I nie wolno wam wątpić, że JESTEM, że was słyszę, że działam razem z wami.
    Nowa bitwa nadciąga. Wielu z was polegnie. Bądźcie czujni i gotowi. Wielu was musi bronić światła i tego Kim jestem. Będę was wspierał, ale do tej bitwy musicie stanąć sami. Zewrzyjcie szeregi. Stójcie zawsze w świetle. Zbudujcie tarczę wokół siebie, przywdziejcie Złotą Zbroję, która wam dałem. I z Laską przemienienia, z Pastorałem w dłoni stójcie niewzruszenie by udźwignąć i utrzymać swoim i moim światłem napór Mroku i Ciemności.”
    Zobaczyłam scenę, jak z „Władcy Pierścienia”, gdzie w Mordorze, pod ziemią, siły ciemności szykują się do walki. Kują miecze, tkają dziwne sieci. I słyszałam dalej:
    „ Wasze człowieczeństwo, odnalezienie się w Dobru, Świetle i Miłości wobec wszystkich moich dzieci, zwłaszcza tych, które się znieprawiły jest ważne, bo je kocham. Weszłaś w przestrzeń nieznaną dla was. Nie wszystko pojmujesz, ale nie o pojmowanie chodzi. Odczuwaj całością swej Istoty te wibracje, w których jesteś. Przychodź tu po nauki i podpowiedzi.”
    Ujrzałam jak słup energii i światła z góry wpływa w całą moja Istotę, a w moim DNA energetycznym zaczyna świecić jego światło i energia, montując tam jakby takie baterie połączone ze sobą w łańcuch, które mnie doładowują. Jedna wygasa, działai świeci następna, a jest ich całe mnóstwo. I słyszę:
    „Stworzyłaś swoją wewnętrzną Ładownię na stałe. Pamiętaj o niej, uruchamiaj ją, zasilaj się nią. Drzwi do Ojca zostały otwarte. Bądźcie czujni, wspierajcie się, liczy się każda obudzona świadomość – obudzona w świetle. Będziecie potrzebować wsparcia. Proście o pomoc przewodników duchowych, Atlantów i Mnie, bo bez waszej woli niczego nie mogę uczynić. Musicie przyspieszyć, bo czasu mało i możecie nie zdążyć. Atak przyjdzie z obszaru i przestrzeni, które teraz są uśpione i wydają się być niegroźne.
    Jeśli w sercu masz złoto, a Duch Twój jak Kryształ weź w dłoń Miecz przeznaczenia, Światło Zbawienia i zmieniaj przestrzenie wszędzie tam, gdzie jesteś. Odciskaj ślady swoich – moich stóp wszędzie, gdzie staniesz. Niech światło przemienia wszystko na Twojej drodze boś Drogą, Prawdą i Miłością Boga. Patrz moim spojrzeniem, oddychaj moim oddechem, niech kosmiczne serce bije w Tobie. W Łonie jesteś wszystkim we wszystkim i wszystkich i wszystko do Ciebie należy i Ciebie stanowi”.
    Zobaczyłam jak to dziecko w Łonie staje się światłem, znika w nim i łączy się z całą złotą przestrzenią. A Bóg stoi za szybą cylindra i się uśmiecha. Poczułam w sobie wszystko i wszystkich, jak jeden ogromny krzyk i cierpienie. Światło, którym byłam przeniknęło to, ale nie sposób tego odczucia wyrazić i zapomnieć. I usłyszałam:
    „Usłyszałaś przez chwilę to, co ja czuję ciągle, ból moich dzieci.”
    I już wiem, że nie ustanę w niesieniu Światła i pomocy dzieciom bożym.
                                                                                              Modlitwa i przekaz z wymiaru 13 - spisała Agata Matracka

 

Wszystkie prawa zastrzeżone.Strona wykonana przez Strony WWW - doneta.pl