Jak być szczęśliwym?

    Droga do szczęścia wiedzie poprzez rozwój duchowy, czyli przerabianie kolejno: pokochania siebie, wybaczenia sobie, pokochania drugiego człowieka oraz wybaczenia drugiemu człowiekowi. W praktyce przejawia się to systematycznym zwalnianiem wszystkiego i wszystkich z odpowiedzialności za własne szczęście. Smutnym jest fakt, że jest to rzecz nie do przyjęcia przez większość ludzi, którym system wpoił programy bazujące na moralności i emocjonalnym podejściu do życia. Gdy włączą się negatywne emocje – chaos myśli jeszcze bardziej nas pogrąża i wytracamy resztki harmonii, czyli tracimy moc, co może się dla nas zakończyć tragicznie (np. chorobą). Gdy całkowicie wyciszymy umysł, włączy się nam świadomość, która podpowie, że trzeba zwolnić wszystkie osoby, odpowiedzialne za nasze szczęście. Świadomość skieruje też naszą uwagę do wnętrza, zaproponuje poznanie siebie i podjęcie odpowiedzialności za własne życie. To krytyczne spojrzenie na siebie i własne otoczenie polega na przyjęciu prawdy: jaki rzeczywiście jestem i jak funkcjonuję. Jest pewnym rodzajem spotkania z samym sobą.
    Ja na początku takiej wiwisekcji poczułem się przygnębiony, zdruzgotany, osamotniony oraz przekonany, że jestem do niczego. Później dowiedziałem się, że to normalne, że tak działa nasz umysł, gdzie kodują nam od dzieciństwa mnóstwo programów, których trudno się pozbyć. Musimy przejść pewien proces odtruwania się z narkotycznego głodu, w czasie którego będziemy ciągle odczuwać w sobie pewien deficyt i szukać na siłę kogoś, kto nam go zrekompensuje.
    Jeśli nie przejdziemy tego, często bolesnego odtrucia z narkotyków, jakimi są zawarte w nas potrzeby (uruchamiane przez programy), nigdy nie wejdziemy na drogę do własnego szczęścia. Jeśli wytrwale pokonamy ten proces (a dzięki pomocy własnego Opiekuna mija on szybciej, niż się większości wydaje), jest szansa, że dojdziemy do pewnego punktu na drodze naszego rozwoju, w którym zrozumiemy, iż wszystko jest rzeczą umowną i nic szczególnego nie musi się wydarzyć, abyśmy byli szczęśliwi.
    Szczęście jest stanem wewnętrznym, niezależnym od wydarzeń w świecie zewnętrznym. Oczywiście ci, którzy go nie poznali stwierdzą, że jest to pewna mistyczna teoria, ale ci co tego stanu doświadczyli powiedzą: TAK, zgadzam się, znam to.
    Jedynymi potrzebami (pochodzą one z Prawa Wolnego Wyboru), które wiodą nas do szczęścia jest prawdziwa miłość, przyjaźń, namiętność i spełnienie się w życiu. Wszystkie pozostałe (np. potrzeba rywalizacji i dominacji, potrzeba posiadania, potrzeba aprobaty i uznania ze strony innych) pochodzą z Prawa Totalnego Podporządkowania i oddalają nas od szczęścia.   

Co jest najśmieszniejsze w ludziach?
Zawsze myślą na odwrót.
Spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem.
Tracą zdrowie, by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze, by odzyskać zdrowie.
Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej
i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości, ani przyszłości.
Żyją, jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli.
                                                                                                              Paulo Coelho

Ponieważ wszyscy ludzie mają genetycznie zakodowaną potrzebę bycia z drugim człowiekiem, warto dowiedzieć się, jak ją właściwie realizować, czyli na co zwrócić uwagę, aby z drugim człowiekiem tworzyć udany związek, związek oparty na Prawie Wolnego Wyboru.
    Dobry związek z dzieckiem, partnerem, rodzicem, przyjacielem możemy stworzyć wyłącznie wtedy, gdy sami przerobimy: pokochanie siebie, wybaczanie sobie, pokochanie drugiego człowieka, wybaczanie drugiemu człowiekowi, współtworzenie i współodczuwanie, czyli osiągniemy pełnię harmonii w świecie materialnym. Wtedy rodzi się w nas wewnętrzne poczucie, że nic i nikt nie jest nam tak naprawdę potrzebny do szczęścia.
    Gdy powiedziałem to byłej żonie, stwierdziła, że jestem egoistą. Cóż, włączył się jej program systemowy, który nie pozwalał dostrzec, że prawdziwym egoizmem jest angażowanie na siłę drugiej osoby, aby ją uszczęśliwiała. Natomiast brakiem egoizmu jest to, gdy sami, poprzez rozwój duchowy dążymy do osiągnięcia pełni szczęścia tak, aby móc się tym szczęściem dzielić z innymi ludźmi. Podkreślam: móc się dzielić szczęściem, a nie brać odpowiedzialność za szczęście drugiego człowieka.
    Jak wspaniały może być związek dwojga ludzi, gdy oboje są spełnieni, mają satysfakcję z własnego życia i się razem spotykają, wiedzą tylko ci, co to odczuli. Taki prawdziwy związek pełen jest miłości, przyjaźni, namiętności i spełnienia się w życiu. Szkoda, że takie związki to na razie rzadkość, bowiem System wpoił nam, że powinniśmy być na drugim planie i nie wolno nam myśleć o sobie (bo to rzekomo egoizm), tylko stale powinniśmy myśleć o innych. Taka postawa jest w nas źródłem deficytu. Po prostu zaniedbujemy siebie, a następnie idziemy i żądamy wręcz od drugiej strony, aby nas uszczęśliwiała. Czym to się kończy wiedzą wszyscy, którzy mieli nieudane związki: awanturą o brak pomocy przy dzieciach, kłótnią o rozrzucone skarpetki lub brak pieniędzy czy o nieugotowanie na czas obiadu.
    Smutne jest to, że ludzie wielokrotnie tworzą nieudane związki i nawet nie potrafią sobie zadać pytania: co jest nie tak? A nie takie są najczęściej systemowe założenia, ograniczające wolność człowieka, które powoli niszczą każdy związek.
    Nie szukajmy więc szczęścia w innych, twórzmy je sami. Drugiemu człowiekowi możemy dać tylko to, co w sobie mamy.

Dawaj, ale unikaj dawania się wykorzystywać.
Kochaj, ale unikaj wykorzystywania swojego serca.
Słuchaj innych, ale miej własne zdanie i przede wszystkim słuchaj siebie.

Szczęśliwym jest nie ten, co wszystko posiada..., ale ten, co niczego już nie potrzebuje...

 

 Na zakończenie troszkę o wychowaniu dzieci…

   Chociaż prawie wszyscy rodzice pragną, by ich dzieci były uczciwe, serdeczne, zdolne oraz kochające rodziców i najbliższych, z reguły popełniają większe lub mniejsze błędy, stosując wobec swoich podopiecznych Prawo Totalnego Podporządkowania.
    Jeśli rodzic, jako podstawową intencję swojego postępowania z dzieckiem wybiera, by ono go zawsze kochało, to po prostu sprzedaje siebie za miłość dziecka. Dzieci powinniśmy wychowywać w wolności i do samodzielności, tak by potrafiły (miały odwagę) powiedzieć nam np. „NIE PODOBA MI SIĘ TO CO ROBISZ”, a nawet „NIE KOCHAM CIEBIE”. Choć wydaje się to wywrotowe, jednak tak wychowane dzieci, gdy dorosną, nie będą bały się o to, co o nich powiedzą inni – np. jak otoczenie oceni ich wygląd lub zachowanie. Pozwólmy dzieciom tak naprawdę być i żyć.
    Dzieci posiadają w sobie niewiarygodną mądrość i intuicję oraz pełną samoakceptację. Dzieci nie widzą, że coś jest niewłaściwe. Dopiero my oprawiamy im wszystko w systemowe ramy oraz porządkujemy po swojemu (a często wręcz zabijamy) ich wewnętrzny świat. Wtedy dzieci, gdy widzą że nie wolno im postępować tak, jak czują, zaczynają się bać. Uruchamia się wówczas mechanizm naśladowania dorosłych i zostają powielane systemowe programy, które nam wpojono w dzieciństwie, a z którymi tak naprawdę nie za bardzo się czujemy. Np. sami jako ludzie dorośli bez przerwy boimy się jak zostaniemy ocenieni, zachowujemy się więc tak, jak nas wytresowano w dzieciństwie. Gdy jednak damy wolność swojemu dziecku, pokaże nam ono w czym jesteśmy skrępowani i co mamy jeszcze do przerobienia.
    Niektórzy w tym miejscu powiedzą, że tak wychowywane dziecko będzie wybijać szyby lub bić swoich kolegów. Ale przecież wolność nie polega na robieniu wszystkiego. Musimy więc przypominać dziecku zasady Prawa Wolnego Wyboru: moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innego człowieka. Czyli mogę być inny, odmienny, mogę mieć różne pomysły na życie, pod warunkiem że jestem w swojej przestrzeni. Natomiast gdy wchodzę ze swoimi zachowaniami w przestrzeń innych ludzi, wtedy powstaje niebezpieczeństwo życia relacjami. A w prawie duchowym życie relacjami jest zabronione. Mogę uwielbiać coś robić, ale skoro wiem, że tobie by to przeszkadzało, kiedy jesteśmy razem, muszę się od tego powstrzymać. Jeśli dziecko uwielbia pluć, nie pozwalajmy mu na to na przykład na ulicy czy w autobusie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby w domu miało swoje miejsce, w którym będzie nawet robiło zawody w pluciu do celu. Powinniśmy wytłumaczyć dziecku, że nie jest najważniejsze na świecie. Może być odmienne, ale musi pamiętać, że inni też mają prawo do inności.
    Dziecko, jak przychodzi na świat, niejako z marszu obdarza nas pełnym uczuciem i zaufaniem. Przez pierwsze 12-13 lat traktuje nas przeważnie bezkrytycznie. Mamy więc mnóstwo czasu na spożytkowanie tego kredytu zaufania, lub też zmarnowanie wszystkiego, co od niego dostaliśmy.
    Rzeczą niesłychanie ważną jest, czy potrafimy tak naprawdę zaprzyjaźnić się z własnym dzieckiem. Jeżeli nasza koncepcja zakłada, że najważniejsze jest aby dziecko było zawsze syte, ładnie ubrane, miało wspaniałe zabawki oraz uczęszczało do drogich, elitarnych szkół - to realizujemy bardzo smutne, ale jakże powszechne założenia wychowawcze. Skutkują one brakiem więzi uczuciowej z dzieckiem i sporą szansą, że w przyszłości zostaniemy sami. Dlaczego? Dlatego, że zgodnie z propagowaną przez System koncepcją wychowawczą, stworzymy jedynie komórkę społeczną, w której konsekwentnie realizować będziemy pewien układ ekonomiczny, pozbawiony prawdziwych uczuć. Zabraknie wtedy więzi, czegoś subtelnego i płynnego, tworzonego każdego dnia, a wynikającego z posługiwania się otwartym sercem. I nawet więź biologiczna z dzieckiem nam tu nic nie pomoże, bo w Prawie Wolnego Wyboru liczą się tylko więzi duchowe, a te powstają jedynie wówczas, gdy z drugim człowiekiem (a w szczególności z dzieckiem) potrafimy dzielić się najgłębszymi uczuciami.

                                                                                                                                                                                        Opracował Tadeusz

 

                                                           Czy wiecie ...?

...Czy wiecie, jak trudno jest być sobą, gdy rządzą człowiekiem programy, gdy ma się wbity w plecy nóż ludzkiej moralności, a kiedy chce się przypiąć własne skrzydła, to nie ciemność, ale drugi człowiek ci je odrywa?

    Nie wiecie… I powiem wam dlaczego: bo ogarnia was strach za każdym razem, gdy już jesteście blisko prawdy i możecie doświadczyć akurat tego, czego w skrytości serca pragniecie. Lękacie się, że zabraknie wam odwagi na to, by przed innymi przyznać się do tego, jacy jesteście. Udajecie więc innych. Jakich? Ano takich, jakimi chcą was widzieć inni, bo przecież zależy wam na odczuwaniu ich obecności. A jak was widzą? Ano zawsze mało dopasowanych do narzuconego wszystkim obrazu tego świata. Oni chcą widzieć dorobkiewicza, kabotyna, dewota i moralistę lub człowieka, który wszystko traci w imię ideałów (dopuszcza się jeszcze prawo dążenia do nich, ale wyrażania ich sobą już nie). Boicie się, że dążąc do duchowych ideałów, wszystko stracicie (a byłoby odwrotnie). A gdy ktoś chce się wyłamać z szeregu i owe ideały w sobie wyrazić, to winiąc go w duchu za swoje słabości, zamiast go wspierać, kopiecie mu grób…

    Nie wiecie, bo wizja istnienia w radości was przeraża… Nie wiecie, bo ważniejsze dla was jest spełnianie oczekiwań innych, i to kosztem samych siebie. Jest to dla was ważniejsze od własnej umownej chwili z Bogiem, którego fizycznie nie odczuwacie. Potraficie tylko o Nim mówić, a to nie jest to samo. Ważniejsi są więc dla was ci, którzy stoją obok was, którzy zamroczeni moralnością są fizycznie dostrzegalni, a więc wydają się być potężniejszymi od duchowego Boga. Więc odrzucacie Jego wizje tylko dlatego, że ten świat i stojący przy was ludzie Jego wizji nie chcą, że od dziecka przyzwyczajeni do trwania w cierpieniu i ludzkiej ułomności nie macie już siły na jakiekolwiek zmiany. A gdy ktoś wam przypomni, że istnieje namiętność, przyjaźń, miłość i spełnianie się w życiu, to – nie patrząc na własne odbicie w lustrze – niszczycie w nim natychmiast wszystko, co w was mogłoby być równie wzruszające. Udajecie, że nie wiecie, iż zabijanie w kimś namiętności, przyjaźni, miłości i spełniania się w życiu jest zabijaniem samych siebie… A gdy już zbrukacie duszę krwią innych, nie macie odwagi na odwrót i niczym trup jadem zatruwacie tych, którzy się wahają…

    Opętani moralnością nie dopuszczacie do siebie myśli, że ten stan można odwrócić, że klękając przed Bogiem, najzwyczajniej w świecie możecie Go ponownie poprosić o dar doświadczania tych cudów… Nie dopuszczacie do siebie tej myśli, dlatego że musielibyście przeprosić tych, którym odmówiliście prawa do szczęścia, do poznawania Boga w namiętności, przyjaźni, miłości i spełnianiu się w życiu. A odmówiliście tylko dlatego, że nie chciało się wam wejść w stan pokochania siebie, wybaczenia sobie, pokochania innych, wybaczenia im i stania się z nimi jednością. Nakładacie więc na twarz maskę fałszu oraz obłudy i słowem duchowej nieprawdy utrzymujecie w sobie i w innych manifest ciemności… Tańczycie potem jak marionetki na sznurach niezgody w rytm, który wyznacza wam matryca…

    I wtedy z każdym waszym słowem, z każdym gestem i każdym niecnym czynem ten świat umiera i kolejne dusze niewyzwolonych idą na rzeź… Płacze niebo, płacze wasza dusza, smutny Ojciec załamuje ręce, a z rąk tych spada namiętność, przyjaźń, miłość i spełnianie się w życiu, wypadają dary, które dla nas – jego ukochanych dzieci – obmyślił tak starannie…

    Przyniosłem wam Jego słowo, przyniosłem wam Jego dary, przyniosłem instrukcję sięgania po nie, ale wy je odrzucacie jako nieprawdziwe… Idziecie wciąż za podszeptem szatana, za głosem tych, którzy po takie dary sięgnąć nie potrafią, więc oszukańczym słowem i was od nich odwodzą… Ja wedle ich wskazówek żyć nie mogę, bo zaprzeczyłbym Bogu w sobie. Przyjąłem wszystkie dary i do końca życia będę się nimi dzielił z każdym, kto wejdzie we mnie namiętnością, przyjaźnią, miłością i spełnieniem w życiu. I żaden koszmar rzeczywistości innych nie stanie się moim grobem…

    I płynę ponad chmurami, widząc w dali orła cień… A w dole miasta pogrążenie w ciemności i ludzie żyjący obok siebie, choć razem… A wystarczyłaby mała iskierka namiętności, przyjaźni, miłości i spełniania się w życiu, by mrok w wielu sercach przepełniła radość…

                                                                                                                                                                              Z. J. Popko

Wszystkie prawa zastrzeżone.Strona wykonana przez Strony WWW - doneta.pl